Biały Dom przyznał w czwartek, że w grudniu ubiegłego roku Flynn, nominowany już na doradcę ds. bezpieczeństwa narodowego, spotkał się z rosyjskim ambasadorem Siergiejem Kislakiem, by "ustanowić kanał komunikacji". O spotkaniu tym nie było dotąd wiadomo.

Reklama

Jared Kushner, obecnie doradca swego teścia, również uczestniczył w tym spotkaniu w Trump Tower. Ale - jak pisze "NYT" wydaje się, że to Flynn był głównym interlokutorem rosyjskiego ambasadora - był z nim w kontakcie podczas kampanii prezydenckiej i w okresie po wyborach, a przed przejęciem władzy przez nową administrację. „NYT” odnotowuje, że potwierdza to zarówno Kislak, jak i "obecne i byłe amerykańskie osobistości oficjalne".

Gazeta pisze, że skala i częstotliwość tych kontaktów pozostają jednak niejasne, a ujawnienie spotkania w Trump Tower dopełnia wyłaniający się obraz rozwoju relacji ekipy Trumpa z Moskwą, obejmujących najbardziej zaufanych doradców ówczesnego prezydenta elekta. "NYT" zwraca uwagę, że prokurator generalny Jeff Sessions przyznał w tym tygodniu, choć wcześniej temu zaprzeczał, iż dwukrotnie spotkał się z Kislakiem podczas kampanii wyborczej.

"NYT" przyznaje, że nie ma nic niestosownego w kontaktowaniu się osób mających objąć władzę z zagranicznymi oficjelami. "Ale wszystkie spotkania między współpracownikami Trumpa a Rosjanami są znaczące teraz, kiedy FBI prowadzi śledztwo w sprawie rosyjskiej ingerencji w amerykańskie wybory" - pisze gazeta i dodaje, że śledztwo ma też ustalić, czy był w to zamieszany ktoś bliski kampanii Trumpa.

Reklama

"NYT" zwraca uwagę, że grudniowe spotkanie w Trump Tower odbyło się w czasie, kiedy Biały Dom prezydenta Baracka Obamy przygotowywał sankcje przeciwko Rosji i publicznie zarzucił Moskwie ingerencję w amerykańskie wybory prezydenckie. Według gazety staje się jasne, że przyszła administracja Trumpa zajmowała pojednawczą postawę wobec Moskwy podczas serii spotkań i rozmów telefonicznych z udziałem Kislaka.

"NYT" pisze, powołując się na amerykańskie osobistości oficjalne, że Flynn i Kislak wielokrotnie rozmawiali przez telefon 29 grudnia ub.r., wkrótce po tym, kiedy rosyjskiego ambasadora wezwano do Departamentu Stanu i poinformowano, że w reakcji na ingerencję Moskwy w amerykańskie wybory USA wydalają 35 osób podejrzanych, że są agentami rosyjskiego wywiadu. Kislak był wściekły i groził mocną odpowiedzią Rosji - pisze "NYT" powołując się na "osoby zaznajomione ze sprawą". Po opuszczeniu Departamentu Stanu rosyjski ambasador zatelefonował do Flynna. Przez kolejne 36 godzin rozmawiali jeszcze przez telefon wielokrotnie.

Gazeta zauważa, że amerykańskie agencje wywiadowcze rutynowo podsłuchują telefony rosyjskich dyplomatów. Z zapisów rozmów Flynna z Kislakiem wynika, że przyszły doradca ds. bezpieczeństwa narodowego "wzywał Rosję, by nie reagowała, mówiąc, że relacje poprawią się, kiedy Trump obejmie urząd" - pisze „NYT” powołując się na obecne i byłe osobistości oficjalne.

Reklama

Nieujawnienie charakteru rozmów z Kislakiem kosztowało Flynna posadę. W zeszłym miesiącu, po zaledwie 25 dniach, przestał być doradcą ds. bezpieczeństwa narodowego. "NYT" odnotowuje, że Kislak przyznał, iż zna się z Flynnem od 2013 roku i że był z nim w kontakcie podczas kampanii prezydenckiej.

W innym artykule "NYT" nazywa Kislaka "najbardziej prominentnym, choć politycznie radioaktywnym ambasadorem w Waszyngtonie". Przypomina, że Flynn i Sessions popadli w tarapaty, ponieważ nie dość szczerze odpowiadali na pytania o swoich kontaktach z rosyjskim ambasadorem.

Gazeta zwraca uwagę, że Kislak, ekspert w sprawach negocjacji dotyczących kontroli zbrojeń, absolwent moskiewskiego Instytutu Fizyki Inżynieryjnej, po raz pierwszy pracował w waszyngtońskiej ambasadzie w latach 1985-1989, jeszcze w czasach radzieckich. Potem był pierwszym przedstawicielem Rosji przy NATO i ambasadorem w Belgii w latach 1998-2003. Po powrocie do Moskwy przez pięć lat sprawował urząd wiceministra spraw zagranicznych. Ambasadorem Rosji w Waszyngtonie został w 2008 roku.

„NYT” pisze, że niektórzy eksperci w sprawach rosyjskiej polityki zagranicznej porównywali go do Anatolija Dobrynina, radzieckiego ambasadora w Waszyngtonie od 1962 do 1986 roku i "politycznego gracza w obu stolicach". "Dla Kislaka Waszyngton nie jest już taki jak kiedyś. Zrobiło się wokół niego pusto; powiedział swym współpracownikom, że jest zaskoczony tym, jak ludzie, którzy kiedyś szukali jego towarzystwa, teraz próbują go unikać" – konkluduje "NYT".