W mińskim proteście „Nie jesteśmy darmozjadami” organizowanym przez koalicję środowisk opozycyjnych, wzięło udział, według różnych szacunków, od tysiąca do nawet trzech tysięcy osób.

Jego uczestnicy przeszli w marszu wytyczoną trasą, wzywając władze do zajęcia się problemami gospodarczymi kraju i odwołania dekretu nr 3 o pasożytnictwie, który zobowiązuje osoby niepracujące do płacenia specjalnego podatku. Skandowano także hasła „Żywie Biełaruś” czyli „Niech żyje Białoruś”, a także: „Wierzymy, Możemy, Zwyciężymy!” oraz adresowane do prezydenta Alaksandra Łukaszenki: „Odejdź!”.

Reklama

Andrej Dzmitryjew z ruchu Mów Prawdę powiedział PAP, że przedstawiciele opozycji zdecydowali się na marsz na warunkach władz miejskich, aby „nie ryzykować prowokacji i nie narażać uczestników”.

Marsz w Mińsku przebiegał bez incydentów, jednak po jego zakończeniu pojawiły się informacje o zatrzymaniach biorących w nim udział anarchistów. Wcześniej, w relacji na portalu internetowym telewizja Biełsat informowała, że anarchiści mieli zasłonięte twarze i nie reagowali na wezwania milicjantów i ostrzeżenia o odpowiedzialności karnej, twierdząc, że są „jedyną organizacją, której władza nie kontroluje”.

Reklama

Akcja w Grodnie zgromadziła od 800 do 1000 osób. Do jej uczestników zgromadzonych przed budynkiem władz miejskich wyszła urzędniczka, zapraszając ich do środka na rozmowy. Protestujący odmówili.

W Mohylewie było ok. 500 osób. Wcześniej media informowały o prewencyjnych zatrzymaniach lokalnych aktywistów, m.in. Ihara Barysaua.

Przebieg wszystkich trzech protestów relacjonowały na bieżąco media niezależne, m.in. Radio Swaboda i telewizja Biełsat.

Reklama

Wieczorem Centrum Praw Człowieka Wiasna poinformowało o zatrzymaniu ośmiu osób po akcji w Mohylewie i kilku kolejnych osób w Grodnie.

Protest w Mińsku był pierwszym, na który władze wydały zgodę; akcje w Grodnie i Mohylewie nie były legalne.

Demonstracje przeciwko dekretowi nr 3 rozpoczęły się od wiecu i Marszu Oburzonych 17 lutego i od tamtej pory odbywają się w różnych miastach. Od początku marca trwają zatrzymania ich uczestników, z których wielu zostało skazanych na kary aresztów i grzywien. Według niezależnych obrońców praw człowieka zatrzymano już ponad 120 osób.