Trump powiedział w czwartek na wspólnej konferencji prasowej z prezydentem Kolumbii Juanem Manuelem Santosem, że "szanuje decyzję o powołaniu specjalnego prokuratora”, jednak jego zdaniem "dzieli (ona) i odciąga uwagę od najważniejszych problemów". Występując publicznie po raz pierwszy od mianowania w środę specjalnego prokuratora, powiedział, że "nie było żadnej zmowy z Rosją". Zastrzegł przy tym, że "jak zwykle może mówić tylko za siebie".

Reklama

Zapytany przez dziennikarza, czy naciskał na byłego już dyrektora FBI Jamesa Comeya, by ten zakończył dochodzenie w sprawie powiązań z Rosjanami byłego prezydenckiego doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego Michaela Flynna, Trump, nie pozwalając reporterowi dokończyć, odparł: "Nie, nie" i poprosił o następne pytanie.

Trump wyraził zdziwienie, że jego decyzja o zwolnieniu "bardzo niepopularnego" jego zdaniem Comeya wywołała tyle kontrowersji. Media amerykańskie wskazują tymczasem, że Andrew McCabe, pełniący obecnie obowiązki dyrektora FBI, powiedział w Kongresie przed tygodniem, że Comey "cieszył się i nadal cieszy się szerokim poparciem wśród funkcjonariuszy FBI".

Reklama

Na czwartkowej konferencji Trump poinformował, że jest bliski podjęcia decyzji w sprawie nominowania nowego dyrektora FBI. Najczęściej wymienianym na waszyngtońskiej giełdzie nazwisk kandydatem do objęcia tego stanowiska jest Joseph Lieberman, były senator i były kandydat Partii Demokratycznej na wiceprezydenta w wyborach w 2000 roku.

W przeciwieństwie do Trumpa zdecydowana większość stołecznej klasy politycznej, w tym wielu Republikanów, po tygodniu pełnym wstrząsów politycznych z ulgą przyjęła wiadomość o powierzeniu specjalnego dochodzenia Muellerowi, który znany jest z unikania rozgłosu oraz niezależności opinii. Szef Izby Reprezentantów Paul Ryan, który wcześniej sprzeciwiał się powołaniu specjalnego prokuratora, w czwartek pochwalił wybór Muellera na to stanowisko.

Decyzja ta gwarantuje społeczeństwu i ministerstwu sprawiedliwości, że zadanie (zbadania powiązań sztabu wyborczego Trumpa z Rosją oraz możliwych ingerencji tego kraju w wybory prezydenckie w USA - PAP) zostanie wykonane niezależnie i skrupulatnie, o co nam od samego początku chodziło - powiedział Ryan. Senator Charles Schumer, przywódca demokratycznej mniejszości w Senacie, po spotkaniu senatorów z zastępcą prokuratora generalnego Rodem Rosensteinem w czwartek powiedział, że teraz ma "o wiele większą pewność, że dochodzenie będzie podążało za faktami niezależnie od tego, gdzie będą prowadziły".

Reklama

Powszechnie ceniony republikański senator Lindsey Graham po spotkaniu z Rosensteinem zwrócił uwagę, że decyzja o powołaniu niezależnego prokuratora zmieni charakter śledztwa FBI w sprawie ingerencji Rosji z "dochodzenia kontrwywiadu w śledztwo o charakterze kryminalnym". Spowoduje to, że dochodzenia prowadzone w tej samej sprawie przez Komisję Sprawiedliwości i trzy inne komisje Kongresu USA zostaną wstrzymane bądź zakończone, ponieważ uprawnienia i środki, jakimi dysponują komisje Kongresu, są nieporównywalnie skromniejsze od uprawnień i środków, jakie ma do dyspozycji specjalny prokurator.

Jednak powołanie go - ostrzegł Graham - ograniczy też dostęp społeczeństwa do informacji o przebiegu śledztwa. Sama natura śledztwa kryminalnego sprawia bowiem, że konieczne jest zachowanie w tajemnicy przebiegu dochodzenia do czasu rozpoczęcia procesu sądowego - wskazał. Jak dodał, Mueller jako prokurator federalny i dyrektor FBI dał się poznać jako nietolerujący przecieków zwolennik ścisłej kontroli informacji.

Zdaniem licznych komentatorów ograniczenie dostępu społeczeństwa do informacji nie jest jedynym minusem śledztwa prowadzonego przez specjalnego prokuratora, gdyż o wiele poważniejszy jest kosztowny, przewlekły i bezterminowy charakter takiego dochodzenia. O ile decyzja (o powołaniu specjalnego prokuratora - PAP) przyniesie krótkoterminową, polityczną ulgę (...), to dla administracji Trumpa jest zapowiedzią wieloletniego ryzyka politycznego bez żadnej gwarancji, że ostatecznie pomoże społeczeństwu lepiej zrozumieć, co naprawdę się wydarzyło - ostrzega w piątek dziennik "Wall Street Journal".