Za przyjęciem senackiej ustawy o reformie podatków głosowało 51 republikańskich senatorów, a przeciw - 49 senatorów, w tym jeden republikanin - senator Bob Corker ze stanu Tennessee. Senator Corker wyjaśnił swój sprzeciw wobec ustawy przekonaniem, że przewidywana w ustawie poważna redukcja korporacyjnego indywidualnego podatku dochodowego przyczyni się do wzrostu długu publicznego, który "będzie olbrzymim ciężarem dla przyszłych generacji".

Reklama

Przyjęcie przez Senat ustawy o reformie podatków, najpoważniejszej zmiany skomplikowanego systemu podatkowego w ciągu ostatnich 31 lat, jest dużym sukcesem prezydenta Trumpa, który, aby przekonać do ustawy niektórych niezdecydowanych republikańskich senatorów, poszedł na znaczące ustępstwa. Prezydent Trump m.in. zgodził się, aby senacka ustawa przewidywała możliwość odliczania od podstawy podatkowej przy obliczaniu podatków federalnych do 10 tys. USD zapłaconych w ramach stanowych i lokalnych podatków od nieruchomości.

Dzięki zaangażowaniu amerykańskiego prezydenta, który w listopadzie trzykrotnie odwiedził Kongres, trzech kluczowych republikańskich senatorów, którzy wcześniej byli negatywnie ustosunkowani do ustawy, w ostatnich dniach przed głosowaniem zmieniło zdanie.

Reklama

Ustawa o reformie systemu podatkowego, przyjęta w błyskawicznym tempie przez Senat, zawiera nie tylko plan radykalnego uproszczenia liczącego 70 tys. stron amerykańskiego kodeksu podatkowego, ale także zniesienie obowiązku posiadania ubezpieczenia medycznego.

Obowiązek ten jest podstawowym i najczęściej krytykowanym elementem systemu opieki medycznej "Obamacare", który republikanie starają się znieść od 7 lat.

Rezygnacja z tego wymogu - zdaniem republikańskich autorów ustawy Senatu - pozwoli na zaoszczędzenie w budżecie państwa w ciągu najbliższych 10 lat 300 mld USD.

Ustawa przejęta w Senacie w sobotę nad ranem, po całodniowej debacie w piątek, w dzień tygodnia, kiedy senatorowie z reguły rozjeżdżają się do swoich rodzinnych stanów, różni się od podobnej ustawy o reformie podatków, jaką 16 listopada przyjęła Izba Reprezentantów.

Reklama

Zarówno ustawa Senatu jak i podobna ustawa przyjęta przez Izbę Reprezentantów, przewidują redukcję podatków dochodowych korporacji i osób indywidualnych o w sumie o 1,4 biliona dolarów w ciągu następnych 10 lat. Jednak redukcja indywidualnych podatków dochodowych będzie miała charakter czasowy do roku 2025, podczas gdy redukcja podatków korporacyjnych (Corporate Income Tax - CIT) z obecnych 35 procent do 20 procent będzie miała charakter trwały.

Ustawa przyjęta wcześniej przez Izbę Reprezentantów, w przeciwieństwie do ustawy przegłosowanej w sobotę w nocy czasu miejscowego (ok. godz. 08:00 czasu polskiego) przez Senat, nie zawiera propozycji, aby wraz z reformą podatków obalić podstawy systemu opieki medycznej "Obamacare".

Nie jest to jedyna poważna różnica pomiędzy ustawą Izby a ustawą przejętą obecnie przez Senat. Na dokładne porównanie obu ustaw o reformie podatków potrzeba będzie kilku dni, ponieważ jak wykazała debata w Senacie, większość senatorów z powodu oszałamiającego tempa pracy nie miała możliwości nawet pobieżnego zapoznania się z projektem ustawy liczącym 479 stron, z których wiele zawierało odręczne, nieczytelne notatki senatorów, ustawą. Dodatkowo podczas wielogodzinnej debaty senatorowie zgłosili szereg poprawek, z których wiele miało mało wspólnego z systemem podatkowym.

Przykładem takiej poprawki jest przyjęta klauzula ustawy przewidująca możliwość poszukiwania ropy naftowej, gazy ziemnego i innych surowców na terenie Arctic National Wildlife Refuje (ANWR), gigantycznego narodowego parku przyrody na Alasce. Republikanie zapowiadają, że przeprowadzenie reformy podatków zwiększy konkurencyjność amerykańskich przedsiębiorstw, przyczyni się do odrodzenia amerykańskiej gospodarki i zdecydowanie poprawi sytuację klasy średniej.

Demokraci, powołując się na analizę kosztów reformy sporządzoną przez ponadpartyjne Kongresowe Biuro Budżetu (Congressional Budget Office - CBO) argumentują natomiast, że republikańskie przewidywania wzrostu gospodarczego w wyniku reformy podatków są zbyt optymistyczne, a jedyne co jest pewne, że w wyniku wprowadzenia reformy w życie nastąpi wzrost długu publicznego o ponad bilion USD. Takie posępne przewidywania demokraci motywują faktem, że przewidzianej w ustawie redukcji podatków korporacyjnych i indywidualnych nie towarzyszą kroki zmierzające do zwiększenia przychodów budżetowych.

Aby te dwie poważnie różniące się ustawy o reformie systemu podatkowego - senacka i Izby Reprezentantów - stały się prawem, konieczne jest uzgodnienie jednolitej wersji ustawy podczas konferencji ustawodawczej Izby Reprezentantów i Senatu. Następnie ujednolicona ustawa będzie musiała być zatwierdzona w odrębnych, osobnych głosowaniach Izby Reprezentantów i Senatu. Dopiero po jej przyjęciu przez obie izby amerykańskiego parlamentu, będzie ona mogła być przedstawiona do podpisu prezydentowi, który dysponuje prawem weta.

Oczywiście w tym przypadku nie ma wątpliwości, że prezydent Trump nie skorzysta z przysługującego mu prawa weta. Trump ma nadzieję, że reforma systemu podatkowego wejdzie w życie jeszcze w tym roku i będzie, jak wielokrotnie zapowiadał, "najlepszym prezentem pod świątecznym dla wszystkich Amerykanów".

Przyjęcie przez obie izby amerykańskiego parlamentu ustaw przewidujących radykalną, najpoważniejszą w ciągu trzech dekad reformę systemu podatkowego w USA, jest największym do tej pory osiągnięciem ustawodawczym Donalda Trumpa od objęcia 20 stycznia b.r. urzędu prezydenta i zarazem spełnieniem jego podstawowej obietnicy wyborczej. Jednak ten sukces, na który administracja czekała od zaprzysiężenia Trumpa na prezydenta 20 stycznia b.r., został całkowicie przesłonięty nieoczekiwanym przyznaniem się b. doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego Michaela Flynna do okłamywania agentów FBI w sprawie swoich kontaktów z ambasadorem Rosji w Waszyngtonie.

Decyzja Flynna o przyznaniu się do winy i pójścia na współpracę ze specjalnym prokuratorem Robertem Muellerem zdaniem amerykańskich komentatorów stanowi gwarancję, że prześladujące Donalda Trumpa od momentu zwycięstwa w wyborach prezydenckich przed rokiem zarzuty o powiązania jego najbliższego otoczenia z przedstawicielami Kremla, nadal będą kłopotliwym balastem, utrudniającym wszystkie jego poczynania w roli prezydenta.