Ten pierwszy przypadek przesłuchania członka gabinetu Trumpa przez ekipę Muellera potwierdził we wtorek rzecznik resortu sprawiedliwości Ian Prior. Jako pierwszy poinformował o tym dziennik "New York Times". Według amerykańskich mediów przesłuchanie trwało siedem godzin.

Reklama

Rzecznik odmówił sprecyzowania, czego dotyczyły rozmowy Sessionsa i śledczych.

Przesłuchanie byłego doradcy sztabu Trumpa jest kolejną odsłoną śledztwa, które kładzie się cieniem na rocznych rządach nowojorskiego miliardera.

Zadaniem Muellera, byłego dyrektora FBI, jest próba wyjaśnienia, czy istniały powiązania między ekipą Trumpa a władzami Rosji. Mueller bada też, czy odwołanie dyrektora FBI Jamesa Comeya przez Trumpa w ubiegłym roku było próbą utrudniania śledztwa agencji w sprawie ingerowania Rosji w wybory.

Reklama

Sessions budził podejrzenia śledczych w związku ze swymi wielokrotnymi spotkaniami z byłym już ambasadorem Rosji w USA Siergiejem Kislakiem, do których dochodziło, zanim został prokuratorem generalnym. Sessions najpierw ukrywał swoje spotkania z Kislakiem, ale później przyznał, że widział się z nim dwukrotnie. Nie wykluczył, że mogło też dojść do trzeciego spotkania, którego jednak nie pamięta.

W czerwcu 2017 roku podczas przesłuchania przed senacką komisją ds. wywiadu Sessions powiedział, że zarzuty, jakoby był w zmowie z przedstawicielami Kremla, są "przerażającym i ohydnym kłamstwem". Rozgniewał wówczas senatorów, gdyż chronił się za prerogatywą pozwalającą mu zachować poufność swych rozmów z prezydentem.

Reklama

Sessions, który jest bliskim współpracownikiem Trumpa, odmówił nadzorowania śledztw w sprawie ingerencji Rosji w wybory prezydenckie z jesieni 2016 roku. Jednak niektórzy podejrzewają, że minister nadal pociąga za sznurki, czego dowodem miała być jego rekomendacja dla Trumpa, by odwołał Comeya, co stało się w maju 2017 roku.

Decyzja Sessionsa o wycofaniu się ze śledztw utorowała drogę zastępcy prokuratora generalnego Rodowi Rosensteinowi, by w maju 2017 roku mianować Muellera specjalnym prokuratorem.

Według agencji Reutera jednym z obszarów zainteresowań śledczych najpewniej jest zaangażowanie Trumpa w zwolnienie Comeya. Zespół Muellera przygląda się potencjalnemu utrudnianiu działania wymiaru sprawiedliwości przez republikańskiego prezydenta.

Muellera może też interesować udział Sessionsa w spotkaniu z 31 marca 2016 roku, w którym wzięli udział doradcy sztabu Trumpa ds. bezpieczeństwa narodowego. Podczas tego spotkania, którym kierował Sessions, jeden z doradców George Papadopoulos zaproponował, że może pomóc zorganizować spotkanie Trumpa i prezydenta Rosji Władimira Putina.

Papadopoulos przyznał się, że kłamał FBI, i obecnie współpracuje z zespołem Muellera. Sessions wcześniej zeznawał, że nic nie wiedział o kontaktach współpracowników sztabu z Rosjanami. Jednak gdy na jaw wyszły zarzuty Muellera wobec Papadopoulosa, Sessions zeznał w Kongresie, że przypomina sobie spotkanie.

Wkrótce do złożenia zeznań przed specjalnym prokuratorem Muellerem może zostać wezwany sam Trump, który krytykuje śledztwo i nazywa je "polowaniem na czarownice".

Chociaż ingerencja Rosji w wybory prezydenckie, głównie poprzez działania hakerów czy rozpowszechnianie fałszywych informacji, nie budzi żadnych wątpliwości służb wywiadowczych i większości amerykańskich polityków, nie wydaje się, aby jakiekolwiek trwające obecnie śledztwo, czy to Muellera czy też Kongresu USA, przedstawiło dotychczas dowody na celową współpracę ekipy Trumpa i Moskwy - pisze agencja AFP.