De Wever w wywiadzie dla flamandzkiego tygodnika "De Zondag" powiedział, że społeczność muzułmańska w Belgii wywołała "napięcie", próbując uzyskać miejsce dla islamu w sferze publicznej.

- (Ortodoksyjni żydzi) przywiązują także dużą wagę do zewnętrznych symboli religijnych, ale akceptują konsekwencje. (...) Unikają konfliktów. Taka jest różnica. Muzułmanie chcą być w przestrzeni publicznej, w edukacji, z ich zewnętrznymi symbolami religijnymi. To powoduje napięcie - powiedział De Wever.

Reklama

Oskarżył również lewicę o hipokryzję. - Ci sami lewicowcy, którzy palili biustonosze w maju 1968 roku, teraz uważają zasłanianie twarzy za symbol równości - oznajmił. - Uważam, że to dziwne. Ludzie chcą zniszczyć chrześcijaństwo, ale akceptują wszystko, jeśli chodzi o islam. Ja to nazywam uległością - dodał.

Komentarze de Wevera wywołały ostrą reakcję członka Partii Socjalistycznej (PS) i burmistrza Charleroi Paula Magnette'a. W wywiadzie dla radia RTL-TVi powiedział on, że "stereotypowy dyskurs de Wevera jest formą rasizmu".

Reklama

Zarzuty te odparł w poniedziałek Jambon. - W Nowym Sojuszu Flamandzkim nikt nie jest rasistą - zaznaczył.

Brukselski portal "Politico" podaje, że De Wever zabiega o reelekcję na stanowisko burmistrza Antwerpii w wyborach, które odbędą się w październiku. Znaczną część populacji tego miasta stanowią ortodoksyjni żydzi i muzułmanie.