Kryzys migracyjny w 2015 r. doprowadził do przywrócenia kontroli na granicy niemiecko-austriackiej. I chociaż liczba przybyszów trafiających do Europy w ciągu minionych trzech lat znacząco zmalała, to Berlin od tamtej pory nie przywrócił swobody przemieszczania na granicy z Austrią. Teraz będzie chciał pójść krok dalej. Porozumienie ratujące niemiecką koalicję zakłada, że nielegalni migranci mają być zawracani na granicy. Istnieje obawa, że takie posunięcie może spowodować efekt domina.
Niemiecki plan zakłada tworzenie dla migrantów na granicy z Austrią ośrodków tranzytowych, w których zatrzymani mają przebywać nie dłużej niż dwie doby. Potem, zgodnie z unijnym prawem, osoby te będą kierowane do państwa, które było dla nich pierwszym miejscem pobytu na terenie Unii Europejskiej i to ono ma odpowiadać za przybyszów. Najczęściej tymi krajami są Włochy i Grecja. W Niemczech reguły unijne zostały zawieszone trzy lata temu, gdy w momencie najpoważniejszego kryzysu Merkel dała zielone światło dla przyjmowania migrantów przybywających głównie na greckie wyspy. Wkrótce ma się to zmienić.

Bawarskie „nie”

Reklama
Opracowany w Berlinie plan kończy ponadmiesięczny konflikt w niemieckim rządzie, który groził rozpadem niemal 70-letniego sojuszu siostrzanych chadeckich partii CDU i bawarskiej CSU. Lider tej ostatniej i minister spraw wewnętrznych Niemiec Horst Seehofer naciskał na zatrzymywanie migrantów na granicy z Austrią. Odciążyłoby to jego zdaniem Bawarię, która od trzech lat znajduje się pod największą presją migracyjną. Kanclerz Angela Merkel nie chciała się na to zgodzić, ponieważ byłby to ruch jednostronny, bez porozumienia z partnerami w UE, który zagrażałby strefie Schengen. W końcu uległa, ale – jak się okazuje – jej obawy były uzasadnione.
Reklama
Po zawarciu porozumienia przez Merkel i Seehofera w zeszłym tygodniu wątpliwości zaczął podnosić Wiedeń, który obawiał się, że migranci, których nie uda się odesłać do kraju pierwszego kontaktu, będą kierowani do Austrii. Jak podnosił austriacki kanclerz Sebastian Kurz, wprowadzenie niemieckiego planu w życie może oznaczać, że Austria wzmocni kontrole na granicy z Włochami i Słowenią. Minister transportu Norbert Hofer zauważył, że miałoby to katastrofalny skutek w przypadku alpejskiej przełęczy Brenner na granicy z Włochami. Z tego połączenia intensywnie korzysta także niemiecki sektor transportowy, bo to najszybsza opcja przeprawy z Niemiec do Włoch. Kontrole mogłyby się więc odbić negatywnie także na niemieckim handlu.
Seehofer udał się do Wiednia, by załagodzić sprawę. Zapewnił Kurza, że rozwiązania nie będą wprowadzane kosztem Austrii, bo migranci zatrzymani na granicy będą odsyłani do kraju pierwszego kontaktu. Do Austrii będą trafiać tylko ci, którzy tam wystąpili o azyl. Berlin ma teraz rozpocząć rozmowy z Rzymem i Atenami, by przyjmowały odsyłanych z granicy migrantów. Co jeśli nic z tych rozmów nie wyjdzie? – Będziemy musieli pomyśleć o nowych środkach – powiedział niemiecki minister. Przyznał, że rozmowy nie będą łatwe. Nowy antymigrancki rząd w Rzymie Ruchu 5 Gwiazd i Ligii Północnej od momentu zaprzysiężenia na początku czerwca dawał jasno do zrozumienia, że nie jest zadowolony z obowiązujących reguł, które zmuszają kraj pierwszego kontaktu do ponoszenia nieproporcjonalnych obciążeń.

Europa, która chroni

Austria będzie teraz czekać na szczegóły niemieckiego rozwiązania. Tymczasem jako kraj sprawujący prezydencję w UE chce się koncentrować na wzmocnieniu ochrony granic zewnętrznych. Ambasador Austrii w Polsce Werner Almhofer zwraca uwagę na hasło austriackiej prezydencji – „Europa, która chroni”. – Migracja to temat ostatnich miesięcy i de facto lat, który pojawia się w wielu debatach i mógł być również tłem dla brytyjskiego referendum. Uznaliśmy, że musimy się na nim skoncentrować. Naszym głównym zamiarem jest ochrona granic zewnętrznych – mówi Almhofer.
Z Brukseli płyną zapowiedzi, że jeszcze we wrześniu Komisja Europejska zaprezentuje nowe propozycje dotyczące ochrony zewnętrznych granic. Rozszerzony ma zostać mandat unijnej agencji Frontex, która do 2027 r. będzie dysponować 10 tys. funkcjonariuszy (teraz głównie opiera się na pogranicznikach przysłanych przez państwa członkowskie). UE chce też walczyć z przemytem ludzi, który stał się dochodowym biznesem dla grup przestępczych.

Unia skontroluje Berlin?

Wzmacnianie kontroli na granicach nie budzi większych kontrowersji w UE. Nie rozwiązuje jednak problemu związanego z migrantami, którzy do UE już przybyli. Ponieważ rozdzielanie ich pomiędzy kraje członkowskie poniosło klęskę i nie ma politycznej woli, by do tego pomysłu powracać, na razie jedyną odpowiedzią na nielegalną migrację wewnątrz UE są kontrole na wewnętrznych granicach.
Kodeks graniczny Schengen daje każdemu państwu członkowskiemu możliwość czasowego przywrócenia kontroli w sytuacji „poważnego zagrożenia dla porządku publicznego lub bezpieczeństwa wewnętrznego”. Ma to być jednak wyjątek stosowany jako środek ostateczny. O przywróceniu kontroli decyduje państwo członkowskie. Komisja Europejska może wydać swoją opinię, ale nie może zawetować decyzji. Obecnie, oprócz Niemiec, z tego prawa korzystają: Austria (chodzi o granice z Węgrami i Słowenią), Francja, Dania, Szwecja i Norwegia (nie jest członkiem UE, ale jest w strefie Schengen). Z podobnego rozwiązania korzystała już Polska. W 2016 r. kontrole na wszystkich granicach z krajami UE zostały przywrócone na niemal miesiąc w związku ze szczytem NATO w Warszawie i Światowymi Dniami Młodzieży w Krakowie. Niemcy, którzy od trzech lat utrzymują kontrolę na granicy z Austrią, co pół roku przedłużają swój wniosek.
Bruksela przygląda się planom Berlina. Szef Komisji Europejskiej Jean Claude Juncker uważa, że na pierwszy rzut oka porozumienie jest zgodne z prawem UE. Mimo to zlecił zbadanie sprawy swoim służbom prawnym.