Autor artykułu w poniedziałkowym wydaniu "Frankfurter Allgemeine Zeitung" Martin Aust, wykładowca historii Europy Środkowej na Uniwersytecie w Bonn, przypomina, że obecnie istnieją trzy koncepcje pomnika.

Pierwsza, przedstawiona w 2013 roku, przewiduje powstanie pomnika upamiętniającego pochodzące z Polski i ZSRR ofiary nazistowskiej polityki na Wschodzie. W ramach drugiej koncepcji, z 2017 roku, pomnik upamiętniający wyłącznie polskie ofiary miałby stanąć w centrum Berlina na Askanischer Platz, naprzeciw centrum dokumentacyjnego fundacji Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie. Trzecia koncepcja, również z 2017 roku, jest autorstwa historyka Timothy'ego Snydera, który apelował, by przy upamiętnieniu w Niemczech ofiar II wojny światowej na pierwszym miejscu postawić Ukrainę.

Reklama

W artykule zatytułowanym "Wszyscy zmarli zasługują na ten sam szacunek" Aust ostrzega przed "uruchomieniem szeregu konfliktów o pamięć" i przekonuje, że najlepsze wyjście to wzniesienie na Askanischer Platz pomnika, który upamiętniałby wszystkie ofiary niemieckiej wojny eksterminacyjnej w Europie Wschodniej, a nie tylko ofiary wybranej narodowości. Wskazuje, że choć istnieją argumenty przemawiające za drugą koncepcją, to pomnik poświęcony wyłącznie polskim ofiarom "niechybnie doprowadziłby do nacjonalizacji pamięci" i pytań o oddzielne upamiętnienia dla Rosjan, Białorusinów czy Ukraińców.

"Imperatyw upamiętniania w dialogu z partnerami z Europy Wschodniej od razu trafia tu na ograniczenia. Gdzie nie spojrzeć, tam dochodzi do nacjonalistycznego wykorzystywania przeszłości" - wskazuje Aust. "W polskim społeczeństwie przeciwstawiane są sobie nawzajem wyłącznie pozycje narodowe i upamiętnienia umieszczane w kontekście europejskim. Na Ukrainie powstaje pytanie, czy siłom nacjonalistycznej prawicy uda się odcisnąć swoje piętno na kulturze pamięci, czy też może powstać kultura pamięci uwzględniająca także ukraińskie, sowieckie i europejskie odniesienia. W Rosji Putin lawiruje między pielęgnowaniem wielkości ZSRR, rosyjskim patriotyzmem a podłączeniem się pod społeczne inicjatywy upamiętniające ofiary stalinizmu i wojny" - ocenia.

Reklama

Jak wskazuje Aust, wybór koncepcji pomnika jest trudny ze względu na wielość narracji, które czasem się zazębiają, ale często są rozbieżne. Jako przykład bardziej złożonych narracji wskazuje prace Majera Bałabana, który "jak żaden inny historyk międzywojnia reprezentuje żydowską polskość", literacką twórczość wspomnieniową Wasilija Grossmana, który jako korespondent pisał o II wojnie światowej, urodził się w żydowskiej rodzinie na Ukrainie, był obywatelem ZSRR i tworzył po rosyjsku.

Aust przytacza też przykłady konfliktów między relacjami ofiar a aktualną polityką historyczną potomków ofiar. "W warszawskim Muzeum Powstania Warszawskiego i w filmie +Miasto 44+ stykamy się z polskim patriotyzmem, który za walką na rzecz narodu stawia wykrzyknik, redukujący lub wyciszający (inne - PAP) konteksty" - podkreśla Aust. Pierwotną koncepcję Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku autorstwa Pawła Machcewicza, "obecnie rewidowaną przez rząd w Warszawie", oraz film "Róża" o Mazurach w 1945 roku określa za to jako elementy "polskiej pamięci o wojnie, która jest zakotwiczona w europejskich kontekstach i w swoją narrację wplata problematykę wojny i tworzenia się narodów".

Zdaniem Austa w Polsce tej wielogłosowości przeciwstawia się "ustawodawstwo historyczne, które chce prawnie zarządzać interpretacją przeszłości", a "jeszcze dalej idą ustawy historyczne na Ukrainie, które penalizują sowieckie odniesienia w ukraińskiej przeszłości, przemilczają kolaborację (Ukraińców - PAP) podczas Holokaustu i ukraińskie masakry na ludności polskiej w latach 1943-44 i chciałyby przedstawiać Ukraińców wyłącznie jako ofiary lub bohaterów". Jak dodaje historyk, podobne procesy mają miejsce w krajach bałtyckich.

Reklama