"Stało się już tradycją, że na największe polskie święto narodowe jedzie węgierska delegacja (prorządowej organizacji - PAP) Forum Jedności Społecznej i Fundacji Jedności Społecznej (COeF-COeKA)" – pisze prorządowy dziennik "Magyar Hirlap", podkreślając, że węgierska delegacja liczyła prawie 300 osób.

Reklama

Gazeta przytacza słowa szefa organizacji Laszlo Csizmadii, że jadąc do Polski Węgrzy chcieli zademonstrować polsko-węgierską przyjaźń. "Magyar Hirlap" zamieszczają przy tym zdjęcie węgierskiej delegacji.

Inny prorządowy dziennik "Magyar Idoek" przypomina, że w 2011 r. COeF-COeKA podpisało porozumienie o współpracy z Klubami "Gazety Polskiej", które przewiduje "wspólne świętowanie rewolucji i walki wyzwoleńczej 1848 r. oraz niepodległości Polski, a także szacunek dla bohaterów".

Dziennik podkreślił, że 11 listopada jest największym polskim świętem. Obie gazety zaakcentowały też, że prezydent Andrzej Duda zaapelował o świętowanie rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości ponad podziałami i wraz z premierem Mateuszem Morawieckim wziął udział w pochodzie "wraz ze środowiskami narodowymi".

Reklama

Niezależny portal index.hu pisze zaś, powołując się na zachodnie media takie, jak BBC i "Financial Times", że w pochodzie szli przedstawiciele skrajnej prawicy. Przypomina też, że przed marszem zatrzymano około 100 osób mogących stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa, w tym Szwedów i Rosjan.

Według lewicowego portalu nepszava.hu, neofaszyści demonstrowali w pobliżu przedstawicieli polskiego rządu, a w tłumie skandowano, że Polska jest biała i katolicka. "Dzisiejsze stosunki wiernie odzwierciedla to, że przedstawiciele populistyczno-nacjonalistycznego Prawa i Sprawiedliwości szli razem z skrajnymi grupami" - pisze portal.

Niezależny portal hvg.hu pisze zaś, że setna rocznica odzyskania przez Polskę niepodległości przebiegła w spokoju, a "rozmiaru tłumów nie zmniejszyło nawet to, że wielu obawiało się, iż znajdujący się wśród uczestników pochodu skrajnie prawicowi nacjonaliści mogą zakłócić spokój". Hvg.hu dodaje, że tym razem policja dobrze przygotowała się do pochodu.

Okoliczności odzyskania przez Polskę niepodległości przypomniał w dzienniku "Magyar Hirlap" pisarz i były dyplomata Attila Szalai. Zaznaczył, że Polska pojawiła się ponownie na mapie Europy jako suwerenne państwo po krwawo stłumionych powstaniach.

Reklama

"Przed jesienią 1918 r. większość ludzi uważała za nieprawdopodobny taki rozwój wydarzeń. Ale Piłsudski wierzył, że wojna wyniszczy wszystkie trzy mocarstwa, które podzieliły między siebie Polskę, i konsekwentnie szykował się do tej historycznej chwili" – pisze Szalai.

Podkreślił, że w szeregach legionistów, którzy "bohatersko walczyli z Rosjanami", służyło też "ponad 500 węgierskich ochotników".

Szalai zaznaczył, że od samego początku szefem odrodzonego państwa oraz dowódcą wojska polskiego był Piłsudski i że państwo borykało się z ogromnymi trudnościami, wynikającymi m.in. z tego, że byłe zabory różniły się "w strukturze politycznej, tradycji, stylu i poziomie życia", a także rozwiązaniach prawnych, gospodarce, "a więc praktycznie pod każdym istotnym względem". Do tego – jak podkreślił – doszły ogromne zniszczenia podczas wojny.

"Jednakże mieszkańców tych terenów bardzo silnie spajały trzy więzy: język, świadomość historyczna i poczucie jedności narodowej" – czytamy.

Autor przypomina też, że gdy w 1920 r. wojska Armii Czerwonej stanęły pod Warszawą, wojsko polskie "odniosło wielkie zwycięstwo, a w tym sukcesie odegrały swoją rolę także znaczne węgierskie dostawy amunicji".

Szalai wspomina też historię obchodzenia 11 listopada jako polskiego święta narodowego. Podkreśla, że ustanowiony w 1937 r. Dzień Niepodległości przez II wojną światową świętowano tylko 2 razy, a przywrócono go oficjalnie dopiero po zmianie ustrojowej.

Na zakończenie autor przypomniał słowa przewodniczącego węgierskiego parlamentu Laszlo Koevera z uroczystości odsłonięcia popiersia Piłsudskiego w Budapeszcie 26 września, dotyczące polsko-węgierskich więzów historycznych: "To się nazywa wspólnota losów i nie zmieni się to nawet wtedy, jeśli wielcy dzisiejszego świata nie będą chcieli wierzyć ani w los, ani w żadną naturalną i tradycyjną wspólnotę".

"Pod znakiem tych myśli świętowaliśmy razem z polskimi przyjaciółmi 100. rocznicę odzyskania przez nich niepodległości" – kończy Szalai.