- Dałem odpowiedź na żądania "żółtych kamizelek" (...). Dialogu nie nawiązuje się poprzez okupowanie sfery publicznej i przemoc - dodał Emmanuel Macron, który rozmawiał z dziennikarzami po szczycie Unii Europejskiej w Brukseli.

Reklama

W piątek premier Francji Edouard Philippe podczas spotkania z szefami przedsiębiorstw wyjaśnił, że wszystkie firmy, które będą sobie mogły na to pozwolić, wypłacą pracownikom - zgodnie z obietnicą prezydenta - premię na koniec roku, zwolnioną całkowicie z podatków, która może wynieść do 1 tys. euro.

Firma Orange, której przedstawiciele wzięli udział w spotkaniu z premierem, zadeklarowała, że wypłaci 1 tys. euro premii wszystkim francuskim pracownikom, których pensja brutto wynosi mniej niż 25 tys. euro, i 500 euro zarabiającym między 25 a 30 tys. franków rocznie.

Szef francuskiej policji Michel Delpuech powiedział, że podczas sobotniej manifestacji "żółtych kamizelek" zadaniem patroli policji będzie przede wszystkim wyłapywanie wandali; w ubiegły weekend doprowadzili oni do poważnych zniszczeń w okolicach Champs Elysees.

Reklama

Tradycyjne związki zawodowe nie mają przyszłości?

Blisko 15 tys. osób uczestniczyło w piątek w Paryżu w demonstracji zorganizowanej na wezwanie centrali związkowej CGT, domagając się podwyżek. "Mobilizacje nie wykluczają się. Dobrze, że są akcje kolektywne" - powiedział szef CGT o "żółtych kamizelkach".

Sekretarz generalny centrali związkowej CGT Philippe Martinez wezwał do zorganizowania tego strajku po blisko trzech tygodniach protestów "żółtych kamizelek" i po wystąpieniu prezydenta Francji Emmanuela Macrona, który w poniedziałek starał się załagodzić narastający konflikt społeczny.

Reklama

W piątek strajkujący na wezwanie Martineza domagali się podwyżek, darmowej edukacji, miejsc pracy, lepszych usług publicznych i wyższych emerytur; ich żądania pokrywają się z hasłami "żółtych kamizelek".

- Dobrze, że są akcje kolektywne, "żółte kamizelki", "czerwone kamizelki", "niebieskie kamizelki", to bez znaczenia. Teraz trzeba, aby te akcje mogły się zjednoczyć - powiedział Martinez.

Według CGT w Paryżu protestowało 15 tys. osób. W Lyonie - według policji - było 2,5 tys. demonstrantów, w Saint-Etienne i Grenoble - po 1,4 tys. osób.

W piątek rano, przed manifestacją w Paryżu, Martinez był gościem telewizji BFMTV i wzywał do udziału w protestach. - Potrzebne są strajki wszędzie! (...) Najlepszy sposób działania to oczywiście to, co robią "żółte kamizelki", ale trzeba też strajkować, bo trzeba podnieść stawkę - podkreślił.

W marszach udział wzięli pracownicy sektora publicznego i prywatnego, licealiści, studenci, nauczyciele; pokazali się też przedstawiciele lewicowej populistycznej partii Francja Nieujarzmiona i jeszcze bardziej lewicowego ugrupowania Nowa Partia Antykapitalistyczna (NPA).

Specjalista od organizacji związkowych Stephane Sirot powiedział w wywiadzie dla AFP, że ruch "żółtych kamizelek", który potrafił się zmobilizować bez żadnych struktur i komunikując się przez media społecznościowe, sprawił, że tradycyjne związki zawodowe nie mają przyszłości.

"Żółte kamizelki" od ponad czterech tygodni protestują w całej Francji przeciw wciąż rosnącym kosztom utrzymania. W Paryżu w ostatnie weekendy protesty przerodziły się w gwałtowne zamieszki. Ruch zmusił rząd do ustępstw, w tym do wycofania projektu akcyzy na benzynę. "Żółte kamizelki" mają jednak zamiar nadal protestować.