We wtorek zaatakowany został w Nairobi luksusowy hotel DusitD2 oraz inne budynki wchodzące w skład kompleksu biurowego 14 Riverside Drive. Atak rozpoczął się od detonacji ładunków wybuchowych umieszczonych w zaparkowanym obok samochodzie, po czym do hotelu wdarła się grupa kilku terrorystów. W ataku zginęło co najmniej 21 osób, a wiele zostało rannych. Zabici zostali wszyscy napastnicy.

Reklama

Jak informuje brytyjski "The Mirror", gdy doszło do ataku na hotel, żołnierz miał być akurat na zakupach. Gdy komandos zorientował się w sytuacji, natychmiast pobiegł z powrotem do swojego samochodu. Miał tam, jak podejrzewają opisujący historię, swój sprzęt i uzbrojenie.

Według "The Independent" żołnierz ten, którego tożsamości nie ujawniono ze względów bezpieczeństwa, jest doświadczonym komandosem, który służył m.in. w Iraku i Afganistanie.

Komandos miał ryzykować własnym życiem wielokrotnie wbiegając do hotelu i ratując z niego ludzi, a także przejmując dowodzenie nad całą operacją sił bezpieczeństwa. Uwagę świadków zdarzenia zwracał jego strój: miał na sobie cywilne ubrania, na które nałożył kamizelkę kuloodporną, sprzęt taktyczny oraz kominiarkę.

Reklama

Z ustaleń mediów wynika, że żołnierz ten rzeczywiście był komandosem brytyjskiej jednostki SAS. "The Independent" i "The Guardian" podają, że był on członkiem brytyjskiego zespołu, który przybył do Kenii szkolić tamtejsze jednostki specjalne. Tłumaczyłoby to, dlaczego rozpoznawali go i słuchali przybyli na miejsce kenijscy żołnierze. A także - skąd w rękach mężczyzny zaawansowana i nietypowa broń, zmodyfikowany karabinek szturmowy Colt Canada C8 z tłumikiem. Broni tego typu nie otrzymują szeregowi żołnierze, ale właśnie członkowie elitarnych jednostek, m.in. w Wielkiej Brytanii, Kanadzie i Norwegii.

Według "The Sun" białoskóry komandos miał zużyć w czasie akcji część swojej amunicji. "Członkowie SAS nie pudłują" - gazeta cytuje anonimowego rozmówcę. Według części doniesień, m.in. gazety "The Mirror", brytyjski komandos nie działał jednak cały czas w pojedynkę. Oprócz kierowania działaniami lokalnych żołnierzy, po pewnym czasie na miejsce mieli przybyć również komandosi amerykańscy z jednostki US Navy Seals.

Brytyjskie ministerstwo obrony odmówiło komentarza do tych ustaleń prasowych. Jak podkreślono, nie są udzielane informacje na temat działań członków sił specjalnych.

Reklama