Francuscy komentatorzy dosyć zgodnie ostrzegają, że "wymachując szabelką", Trump "wbrew swoim zamiarom doprowadzić może do wojny" - jak streszcza dziennik „L’Opinion”. Jest to "strategia bardzo niebezpieczna i niespójna" - ocenia nowojorska korespondentka telewizji informacyjnej CNEWS Elisabeth Guedel, powołując się na opinie amerykańskich kongresmenów i senatorów.

Reklama

"Po rezygnacji USA z ataku na Iran, który zniszczył amerykańskiego drona, wygląda na to, że jak na razie cofa się eskalacja militarna, trwa jednak wojna na słowa, gdyż żadna ze stron nie chce stracić twarzy w trwającej przepychance" – ocenia we wtorkowym wydaniu dziennika "Le Figaro" komentator spraw bliskowschodnich Georges Malbrunot.

Media zwracają uwagę na "paradoks amerykański", który polega na tym, że - jak pisze Gilles Senges w dzienniku "L’Opinion" - Trump jest kolejnym prezydentem, który przed wyborem obiecywał sprowadzenie amerykańskich żołnierzy do domu, a po objęciu urzędu prowadzi politykę interwencyjną. Mimo coraz ostrzejszych gróźb wobec irańskiego Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej, amerykański "prezydent na 16 miesięcy przed wyborami nie może sobie pozwolić na wepchnięcie USA w konflikt z Iranem, gdyż może go to pozbawić drugiej kadencji".

Komentator „L’Opinion” pisze, że USA szukają wyjścia z irańskiego impasu i dlatego poruszą ten temat na spotkaniu G20 w Japonii pod koniec czerwca. Trump ma się tam spotkać m.in. z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem, który przed wielostronnym szczytem w środę rozpocznie w Japonii oficjalną wizytę.

Reklama

Nawiązując do tego wydarzenia, komentator "Le Figaro" Renaud Girard wzywa, by "Macron i (premier Japonii Shinzo) Abe szybko zadziałali (w rozgrywce) Iran-USA". Jego zdaniem politycy ci "najlepiej nadają się do wszczęcia mediacji między Amerykanami i Irańczykami w celu zakończenia obecnej eskalacji, która grozi pożarem na całym Bliskim Wschodzie".

Girard kreśli możliwe skutki tego pożaru, wymieniając "atak na wszelkie interesy amerykańskie w Iraku, powstanie ludności szyickiej na wschodzie Arabii Saudyjskiej i w Bahrajnie oraz całkowita blokada cieśniny Ormuz". Podobnie jak inni francuscy dziennikarze, komentator "Le Figaro" nazywa doradcę Trumpa do spraw bezpieczeństwa Johna Boltona i sekretarza stanu USA Mike’a Pompeo "podżegaczami wojennymi", których "niewyznanym marzeniem jest siłowe spowodowanie zmiany ustroju w Teheranie"”.

Maya Kandel, specjalizująca się w strategii i polityce zagranicznej USA, zgadza się na łamach dziennika "Le Monde", że Bolton "pragnie, by Islamską Republikę (Iranu) zastąpiła demokracja liberalna, najlepiej proamerykańska, i mimo przerażających precedensów w tej materii przekonany jest, że może doprowadzić do tego interwencja militarna".

Reklama

Jej zdaniem Bolton jest jednak tylko "złym gliniarzem" Trumpa, "zirytowanego mizernością rezultatów (wywieranej przez jego administrację - PAP) +maksymalnej presji+" na Iran. Badaczka twierdzi, że prezydent USA wykorzystuje swego doradcę do tego, by "uwierzono, że wojna jest możliwa, co przywrócić ma wiarygodność i pole manewru polityce amerykańskiej".

"+Strategia+ Trumpa dla Bliskiego Wschodu skupia w sobie wszystkie sprzeczności jego polityki zagranicznej" – ocenia politolog, nie wykluczając "eskalacji konfliktu na skutek niezręcznych, przypadkowych kroków".

"Le Monde" zamieszcza wywiad z sekretarzem stanu w MSZ Arabii Saudyjskiej Adilem ad-Dżubeirem, który odwiedził Paryż. Wyraził on nadzieję, że "wojna jest niemożliwa"” i zaznaczył: "Powtarzamy, że za wszelką cenę chcemy uniknąć wojny, ale to Irańczycy wybrali eskalację". "Jeśli Iran kontynuować będzie agresywną politykę, będzie musiał za nią zapłacić" - ostrzegł.