Poinformował, że wraz z premierem Czech Andrejem Babiszem przedstawił kilka własnych propozycji co do obsady funkcji przewodniczącego Komisji Europejskiej.

Przywódcy państw i rządów unijnych mimo 19 godzin rozmów nie zdołali wypracować porozumienia w sprawie podziału unijnych stanowisk. Szczyt został zawieszony do wtorku do godz. 11. Najpoważniejszą kandydaturą na stanowisko szefa KE, powracającą wielokrotnie w kilkunastogodzinnych rozmowach, była kandydatura socjalisty Timmermansa.

Reklama

Morawiecki podkreślił, że UE jest w "momencie zwrotnym", ponieważ nowe instytucje UE powinny służyć jedności Europy, podnoszeniu konkurencyjności i działaniu dla dobra wszystkich państw członkowskich przez najbliższe pięć lat. Zaznaczył, że według polskiego rządu należy wybrać osoby potrafiące budować kompromisy, a majowe wybory do Parlamentu Europejskiego pokazały, że Europa jest "dużo bardziej podzielona". Z tego powodu - dodał - należy uwzględniać interesy możliwie wszystkich państw członkowskich.

- Wierzymy w Europę ojczyzn, która chce ze sobą jak najbliżej współpracować - mówił.

- Nasza postawa podczas tego szczytu, podczas tych kilkudziesięciu rozmów, które tutaj w kuluarach odbyłem, ale także podczas sesji plenarnych, dotyczyła przede wszystkim tego, żeby wybrać kandydatów, którzy dają możliwie największą gwarancję szukania kompromisu - dodał.

Reklama

Morawiecki ocenił, że pierwotna propozycja, która padła podczas szczytu, nie odpowiada kryterium szukania kompromisu. - W przypadku kandydatury pana Timmermansa kraje wyszehradzkie były zdecydowanie przeciw, ale również Włochy, a także co najmniej kilka krajów Europy Środkowej dzieliło nasz pogląd, zgadzało się z nami, choć nie wyrażali tego tak bardzo wprost - mówił premier.

Zaznaczył, że na sali dało się odczuć u niektórych liderów chęć osiągnięcia jakiegokolwiek kompromisu.

Reklama

- Mamy nowe otwarcie w UE, to nowe otwarcie wymaga nowych twarzy, nowych pomysłów, rozwiązywania konfliktów, które będą do zaakceptowania przez ogromną większość UE - powiedział szef polskiego rządu.

- Nie powinniśmy opierać się o sztywne procedury, twarde reguły, bo to jest coś więcej niż tylko głosowanie nad dyrektywą o bananach, dyrektywą azotową albo mobilności - to jest coś dużo więcej, to jest formowanie kształtu UE na najbliższe pięć lat, a okres ten może być "determinujący na wiele lat - dodał.

Morawiecki wyraził przekonanie, że wielu przywódców doszło do wniosku, że należy bardziej starać się o kompromis. - Nowa Europa potrzebuje nowych twarzy, które nie kojarzą się z atakiem na innych. Nie kojarzą się i nie starają się wyszukiwać problemów, tylko raczej starają się budować mosty - mówił.

Premier poinformował, że wraz z premierem Czech Andrejem Babiszem przedstawił kilka własnych propozycji co do obsady funkcji przewodniczącego KE. - Kilku takich kandydatów zaproponowaliśmy, pokazując zresztą dużą elastyczność, nawet bardzo dużą elastyczność. Paru premierów do mnie podeszło i z uznaniem wyraziło się, że rzeczywiście nie jesteśmy sztywni, nie upieramy się przy jakieś konkretnej kandydaturze - powiedział.

Pytany, czy jest szansa na osiągnięcie porozumienia we wtorek, odpowiedział, że jest taka szansa, ale nie ma takiej pewności. - Cały czas są duże różnice zdań. Bardzo się liczymy z Parlamentem Europejskim, ale jednocześnie szanujemy nawzajem swoje prerogatywy - podkreślił.

Zaznaczył, że Polska od początku była przeciwna procedurze kandydatów wiodących.

Morawiecki pytany o ewentualne głosowanie nad konkretnym kandydatem odpowiedział, że był to temat niedzielnych i poniedziałkowych rozmów, ale sam pomysł ocenił jako ryzykowny.

Poinformował, że w poniedziałek będzie kontynuował rozmowy z unijnymi liderami w sprawie obsady stanowisk.

- Mam nadzieję i teraz tak to widzę, że te rozmowy idą w dobrym kierunku, że jest szansa na wypracowanie kompromisu, ale też, że nie czas jest najważniejszy, tylko jakość tego kompromisu i to, mam wrażenie, przedarło się do świadomości kilku innych premierów (w) UE, to spowodowało, że ci, którzy tak bardzo mocno parli, żeby to rozwiązanie dzisiaj zapadło, w końcu ustąpili - powiedział szef rządu.

- Nie wracam do kraju, zostaję tutaj i będę tutaj dalej prowadził rozmowy z różnymi premierami - dodał.