Dla "Bilda" bawarski chadek Weber jest postacią tragiczną - chociaż odniósł wyborczy sukces, pozostał z niczym. Nie da się tego w zasadzie wytłumaczyć. Mogę tylko powiedzieć moim wyborcom: istniały potężne siły, które nie chciały zaakceptować wyniku wyborów. Odbywały się kuluarowe, nocne rozmowy, w których przewagę zyskała oś Macron-Orban i zdemontowała mechanizm spitzenkandydata - skarży się Weber w rozmowie z tabloidem. Jestem głęboko rozczarowany. Jako polityk wiem, że wybory można przegrać albo wygrać, ale nie oczekiwałem, że Emmanuel Macron i Viktor Orban po prostu zignorują wynik wyborów" - dodaje.

Reklama

Bawarczyk przekonuje, że nie wie, co prezydent Francji ma osobiście przeciwko niemu. Uważa też, że argument dotyczący braku doświadczenia na stanowisku we władzy wykonawczej jest absurdalny. Jedna trzecia wszystkich aktualnych szefów rządów w Europie nie miała wcześniej doświadczenia w egzekutywie. To wyborcy powinni decydować o kwalifikacjach, nikt inny - zaznacza Weber.

Macron nigdy nie ukrywał, że jest przeciwnikiem wyboru wiodącego kandydata najsilniejszej frakcji w europarlamencie na stanowisko szefa KE. Zdaniem francuskiego przywódcy, zasada ta mogłaby być stosowana, gdyby istniały ogólnoeuropejskie listy wyborcze.

Weber przyznaje jednocześnie, że również europosłowie socjaldemokratów i liberałów przyczynili się do jego porażki, odmawiając mu poparcia i niszcząc tym samym konsensus w sprawie mechanizmu spitzenkandydatów. Dotychczas tego rodzaju ataki personalne były domeną populistów. Martwię się o trwałość reguł gry obowiązujących wśród demokratów - ostrzega niemiecki polityk.

Reklama

Bawarczyk zapowiedział, że mimo rozczarowania zamierza poprzeć kandydaturę Ursuli von der Leyen na stanowisko szefowej Komisji Europejskiej. Jego zdaniem nadaje się ona do pełnienia tej funkcji. Zaznaczył jednak, że uzyskanie wymaganej zgody PE nie będzie łatwe.