- Mam wrażenie, że część AfD staje się coraz bardziej populistyczna. Wystarczy przyglądać się debatom wewnątrz tej partii, by zacząć się obawiać, że nie będzie to bardziej wyważone, ale raczej jeszcze gorsze - ocenił Schuster w rozmowie z "Welt am Sonntag", niedzielnym magazynem dziennika "Die Welt".

Reklama

- Moim zdaniem AfD ma dużo bliższe związki z prawicowym ekstremizmem niż to ujawnia na zewnątrz. Podsyca atmosferę strachu i wykluczania mniejszości - dodał szef ZdJ.

Przestrzegł też niemieckie partie przed wchodzeniem w sojusze rządowe z AfD. Zdaniem Schustera nawet rząd mniejszościowy tolerowany przez AfD musiałby nieustannie czynić koncesje na rzecz tej partii, żeby przetrwać.

- Byłby to zwiastun, że któraś z partii demokratycznych wcześniej czy później zawarłaby koalicję z AfD - prognozował przewodniczący federacji organizacji żydowskich w Niemczech.

1 września odbędą się wybory do parlamentów krajów związkowych Brandenburgii i Saksonii. W obu landach AfD ma szansę na zwycięstwo.

Reklama

Polityk Alternatywy z Heidelberga Malte Kaufmann nazwał wypowiedzi Schustera "nonsensem". "Ten człowiek mieszka w wieży z kości słoniowej. To właśnie AfD najbardziej angażuje się na rzecz obrony mniejszości i Żydów" - napisał na Twitterze.

Z kolei szef struktur Alternatywy w Berlinie Georg Pazderski uważa opinie Schustera za oznakę koniunkturalizmu. " w stanie spoczynku.

Reklama

Alternatywa dla Niemiec ma ambiwalentny stosunek do antysemityzmu. Z jednej strony, na poziomie ogólnych deklaracji potępia wszelkie jego przejawy. Z drugiej - toleruje w swoich szeregach takich polityków, jak Bjoern Hoecke, który pomnik Holocaustu w Berlinie nazwał "pomnikiem hańby", czy Wolfgang Gedeon, który uważa, że "chrześcijański Zachód" ma dwóch wrogów: zewnętrzny to islam, a wewnętrzny to judaizacja.

Jednocześnie, w partii istnieje wewnętrzne zrzeszenie skupiające Żydów: Juden in der AfD. Inicjatywa jest głownie skierowana do byłych obywateli ZSRS, którzy z racji żydowskiego pochodzenia w latach 1991-2004 byli przyjmowani przez RFN jako uchodźcy. Przedstawiciele tej grupy często żyją w ubóstwie i są niezadowoleni z niemieckiego establishmentu politycznego. Chociaż deklarują narodowość żydowską, to nie są w stanie identyfikować się z ofiarami Holokaustu - nie czują się bowiem ofiarami Hitlera, tylko zdobywcami (albo potomkami zdobywców) Berlina. Czują się też zagrożeni przez politykę migracyjną kanclerz Angeli Merkel, którą postrzegają jako import bliskowschodniego antysemityzmu.