Rozmówca Reutersa, którego nazwiska nie ujawniono, powiedział, że amerykańskie siły ewakuowały dwa posterunki obserwacyjne w przygranicznych miastach Tel Abjad i Ras al-Ajn. Pozostałe siły USA w regionie pozostają na razie na miejscu - dodał. Z kolei arabsko-kurdyjski sojusz Syryjskie Siły Demokratyczne (SDF) wydał komunikat, w którym oceniono, że planowana operacja wojsk Turcji zrujnuje lata owocnych walk z IS prowadzonych przez tę formację i pozwoli liderom tej wciąż działającej dżihadystycznej organizacji na wyjście z ukrycia. "Amerykańskie siły nie wypełniły swoich zobowiązań i wycofały się z terenów przy granicy z Turcją, a Turcja teraz przygotowuje się do inwazji na północno-wschodnią Syrię" - oświadczyły też SDF, które kontrolują większość tych obszarów.

Reklama

Jednocześnie minister spraw zagranicznych Turcji Mevlut Cavusoglu powiedział w poniedziałek, że jego kraj jest zdeterminowany, by oczyścić z bojowników swoją granicę z Syrią oraz zapewnić bezpieczeństwo kraju. Zapewnił, że Turcja "przyczyni się na rzecz pokoju i stabilności w Syrii". "Zawsze popieraliśmy integralność terytorialną" tego kraju - podkreślił szef tureckiej dyplomacji.

Turecki prezydent, Tayyip Recep Erdogan, wskazał z kolei, że planuje złożyć wizytę w Waszyngtonie i spotkać się z Trumpem w pierwszej połowie listopada. Zapowiedział, że ich rozmowy dotyczyć będą planów "strefy bezpieczeństwa" w północno-wschodniej Syrii oraz wyraził nadzieję, że podczas wizyty uda się rozwiązać spór wokół F-35. Pentagon ostrzega, że kupowane przez Turcję rosyjskie systemy obrony powietrznej S-400 mogą stanowić zagrożenie dla sił powietrznych NATO operujących w tym regionie. Amerykańscy eksperci uważają, że radary zainstalowane w rosyjskiej broni nauczą się dostrzegać i śledzić myśliwce F-35, przez co ich niewykrywalność stałaby się wątpliwa.

Utworzenie strefy bezpieczeństwa w północno-wschodniej Syrii, wzdłuż granicy tureckiej, USA i Turcja uzgodniły w sierpniu. Zdaniem Ankary strefa ta powinna zostać "wyczyszczona" z wchodzących w skład SDF kurdyjskich Ludowych Jednostek Samoobrony (YPG), uważanych przez nią za organizację terrorystyczną. Turcja chce osiedlić tam ok. 2 mln syryjskich uchodźców. Ankara uważa, że Amerykanie, którzy popierają SDF, nie spieszą się z wprowadzeniem strefy. Waszyngton z kolei ostrzegał przed podejmowaniem jednostronnych posunięć ofensywnych w północno-wschodniej Syrii, gdzie siły USA stacjonują razem z SDF. Sojusz ten odegrał decydującą rolę w pokonaniu IS w Syrii. Waszyngton i Ankara nie mogą również porozumieć się co do szerokości strefy. Turcy domagają się, aby wynosiła ona co najmniej 30 km.

Reklama