W nagranym na wideo oświadczeniu rozpowszechnionym w poniedziałek podkreśliła, że podjęła decyzję o rezygnacji, aby jej "zwolennicy, rodzina personel i społeczność nie byli narażeni na ból zadany przez" jej "agresywnego męża i brutalność nienawistnych agentów politycznych".

Reklama

Zapowiedziała, że "będzie walczyć, by nikt nie przeżył tego, czego ona właśnie doświadczyła".

Ta skoordynowana kampania prowadzona przez prawicowe media i republikańskich przeciwników, umożliwiająca i utrwalająca znęcanie się (nade mną) mojego męża poprzez zapewnienie mu (medialnej) platformy, jest obrzydliwa i niewybaczalna. I zostaną oni pociągnięci za to do odpowiedzialności - powiedziała Hill w oświadczeniu.

32-letnia Hill jest w trakcie burzliwego rozwodu.

Reklama

Komisja etyki Izby Reprezentantów poinformowała w zeszłym tygodniu, że "jest świadoma publicznych zarzutów, iż jej reprezentantka Katie Hill mogła zaangażować się w związek seksualny z osobą z jej personelu w Kongresie", co jest zakazane, i bada te zarzuty. Chodzi o związek z dyrektorem ds. prawnych Grahamem Kellym i możliwe naruszenie przepisów o zakazie takich relacji.

Komisja etyki wszczęła dochodzenie po publikacji konserwatywnego amerykańskiego serwisu politycznego RedState, który podał, że Hill miała romans z mężczyzną, jednym ze swoich współpracowników w Kongresie.

Ten sam serwis poinformował też, że Hill utrzymywała, za przyzwoleniem wszystkich stron, relacje seksualne z członkinią swego personelu, w których uczestniczył też jej mąż. RedState opublikował nagie zdjęcia kongresmenki.

Na fotografiach, które zamieścił także brytyjski tabloid "Daily Mail", widać m.in. nagą Katie Hill, która trzyma w ręku fajkę ze znaczkiem marihuany; na brzuchu Demokratki widać tatuaż przedstawiający żelazny krzyż. Inne zdjęcia pokazują, jak Hill całuje się z 24-letnią Morgan Desjardis, podwładną, która była zatrudniona w jej sztabie wyborczym.

Reklama

Według Hill publikacja zdjęć była "naruszeniem prywatności" i "była nielegalna"; kongresmenka zgłosiła to na policję.

Hill zaprzeczyła, że miała romans ze swym współpracownikiem, co byłoby naruszeniem przepisów Izby Reprezentantów. W oświadczeniu, w którym komisja etyki poinformowała o wszczęciu dochodzenia, podkreślono, że nie oznacza to, iż "doszło do jakiegokolwiek naruszenia" - podaje portal BBC News.

Na kilka godzin przed wszczęciem dochodzenia w środę w zeszłym tygodniu Hill wysłała list do swych zwolenników, w którym przyznała się do związku z kobietą - członkinią jej sztabu wyborczego z 2018 r. Określiła tę relację jako "nieodpowiednią".

W swoim liście, w którym ogłosiła rezygnację, napisała, że jest "to najtrudniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek" musiała zrobić. Ale uważam, że jest to najlepsze rozwiązanie dla moich wyborców, mojej społeczności i naszego kraju - napisała Hill. Jak tłumaczyła, jej rezygnacja jest "tym, co musi się stać, aby dobrzy ludzie", którzy ją wspierali, nie byli już narażeni na ból zadany przez jej "agresywnego męża i brutalność nienawistnych agentów politycznych".

Oskarżyła męża o chęć upokorzenia jej.

Wiem, że nawet związek z podwładnym za obopólną zgodą jest nieodpowiedni, ale dalej pozwalałam na to, by trwał, mimo mojej oceny sytuacji - napisała. Za to przepraszam - dodała. Tłumaczyła, że ten związek trwał w ciągu ostatnich lat "toksycznego małżeństwa".

Jak pisze brytyjski dziennik "The Guardian", Hill - jedna z niewielu kongresmenek, które otwarcie przyznają się do biseksualizmu - twierdzi, że jest ofiarą "obrzydliwej oszczerczej kampanii".