We Włoszech ok. 300 tys. młodych ludzi wzięło udział w manifestacjach i innych inicjatywach czwartego globalnego strajku w obronie klimatu - podali organizatorzy. Wiece odbyły się w 110 miastach i miasteczkach.

Trwa ładowanie wpisu

Najwięcej osób, ponad 30 tys., zebrało się na Piazza del Popolo w Rzymie. W Mediolanie manifestowało ok. 25 tys. osób. Po 10 tys. uczniów i studentów uczestniczyło w wiecach w Turynie i Neapolu.

We wrześniu w manifestacjach we Włoszech udział wzięło około miliona osób. Największa odbyła się wtedy w Rzymie; było na niej 200 tys. młodych ludzi.

Reklama

W Berlinie protestujący wskoczyli w kostiumach kąpielowych do Sprewy, by zamanifestować sprzeciw wobec wspieranego przez rząd pakietu klimatycznego, który zdaniem manifestantów jest niewystarczający do tego, żeby zredukować emisje gazów cieplarnianych w Niemczech. Później dziesiątki tysięcy młodych ludzi demonstrowały przed Bramą Brandenburską.

Reklama

Protestowano też w innych miastach Niemiec. W Hamburgu demonstrowało ok. 30 tys. ludzi, a w Monachium - 17 tys.

Na Półwyspie Iberyjskim największy protest odbył się po południu w Lizbonie. Do centrum portugalskiej stolicy od rana ściągały grupki uczniów, którzy nie poszli na zajęcia szkolne. Na transparentach widniały napisy: "Jeśli nie teraz, to kiedy?", "Chcemy żyć!", "Czysty klimat!", "Sprawiedliwość klimatyczna teraz!".

Reklama

W Portugalii strajki zorganizowano także w Faro, Coimbrze, Porto i na azorskiej wyspie Sao Miguel.

Jak poinformowała współorganizująca manifestację w Lizbonie Alice Gato, oczekiwania co do liczby uczestników nie były wysokie, ponieważ manifestację zwołano "dosyć spontanicznie kilka dni temu”. Większej mobilizacji należy się spodziewać na początku grudnia, kiedy do Lizbony dotrze Greta Thunberg. Stolica Portugalii będzie dla nieformalnej liderki strajków klimatycznych przystankiem w drodze na madrycki szczyt klimatyczny COP25.

Manifestacje zorganizowano też w kilku hiszpańskich miastach, m.in. w Madrycie, Sewilli, Walencji oraz Barcelonie. Demonstracja pod hasłem “Black Friday. Black Future” jest jednym z dwóch wydarzeń w Barcelonie - w sobotę wieczór odbędzie też spotkanie organizacji klimatycznych, podczas którego omawiane będą przygotowania szczytu COP25 w Madrycie.

W Budapeszcie kilka tysięcy uczestników strajku klimatycznego – w tym bardzo wielu młodych ludzi - przeszło z nabrzeża Dunaju w Budzie na pl. Kossutha pod parlamentem, gdzie odbył się wiec. Skandowano m.in. „Chcemy żyć” i „Konsumuj mniej!”.

W manifestacji wziął udział m.in. opozycyjny burmistrz Budapesztu Geregely Karacsony, który ocenił, że „sytuacja jest krytyczna”, i powiedział, że wśród działań władz stolicy może się znaleźć np. wprowadzenie opłaty z tytułu zatorów komunikacyjnych czy zwiększenie powierzchni obszarów zielonych.

Strajki klimatyczne odbyły się też w kilkunastu innych miastach Węgier, m.in. Segedynie, Miszkolcu i Egerze.

W Czechach w centrum Pragi w proteście uczestniczyło ponad 100 osób, wśród nich byli uczniowie i studenci. Manifestanci po krótkim wiecu przemaszerowali przez miasto, przechodząc m.in. przed siedzibami rządu i ministerstwa przemysłu. Apelowali o jak najszybsze odejście czeskiej gospodarki od węgla i krytykowali sprzedaż jednej z ciepłowni (Poczerady) prywatnemu właścicielowi. Do rządzących apelowano o branie pod uwagę stanowisk ekspertów.

Piątkowy protest był siódmym podejmowanym w Czechach w ciągu ostatnich ośmiu miesięcy i zdecydowanie mniejszym od pierwszego - napisała agencja CTK. W pierwszym strajku „Piątki dla Klimatu” uczestniczyło ponad 2 tys. osób.

W Wielkiej Brytanii młodzieżowe strajki klimatyczne, będące częścią ogólnoświatowej akcji, odbywają się w piątek w ponad stu miastach. Jednym z motywów przewodnich na transparentach uczestników są wyznaczone na 12 grudnia wybory do Izby Gmin. Strajkujący chcą, by były to pierwsze prawdziwe „wybory w sprawie klimatu”.

Na razie ani policja, ani media nie podały nawet szacunkowych danych, ile osób bierze udział w strajkach w całym kraju.

W Australii, która od tygodni walczy z pożarami, uczniowie mówili, że można zrobić więcej, by walczyć z kryzysem postrzeganym jako efekt zmiany klimatu. Manifestanci w Sydney trzymali transparenty z różnymi napisami, m.in. "Klimat się zmienia, dlaczego my nie?". Oskarżali rząd o nieadekwatne działania w walce z pożarami.

Premier Australii Scott Morrison odrzuca oskarżenia o to, że jego rząd robi za mało w sprawie walki ze zmianą klimatu.

W czasie protestów w Republice Południowej Afryki w Johannesburgu kilkadziesiąt osób domagało się powstrzymania emisji zanieczyszczeń. W Lagos w Nigerii młodzi ludzie maszerowali z takimi hasłami jak "Nie ma planety B" czy "Przestańcie zaprzeczać, że Ziemia umiera".

Afryka - jak pisze AP - najmniej przyczynia się do zmian klimatu i jest najsłabiej przygotowana do radzenia sobie z ich skutkami.