Tu-134, eskortowany przez Su-35 i SU-27 leciał z Rosji do Obwodu Kaliningradzkiego - pisze TVN24.pl. Rosyjska maszyna miała włączony transponder i utrzymywała łączność z kontrolą lotów. Myśliwce jednak nie odpowiadały na polecenia, miały też wyłączone nadajniki. Dlatego NATO zdecydowało się poderwać polskie myśliwce, które w ramach misji Baltic Air Policing (ochrony nieba państw bałtyckich, które nie mają własnego lotnictwa bojowego) stacjonują w estońskiej bazie wojskowej w Amari, by przechwyciły podejrzane maszyny.

Reklama

Rosja dwa dni później znów prowokowała NATO - Tu-134 wracał z Kaliningradu, a towarzyszące mu myśliwce znów miały wyłączone systemy łączności. NATO poderwało więc po raz kolejny samoloty bojowe, by sprawdziły zachowanie Rosjan.Tym razem jednak w akcji nie wzięli udziału polscy piloci.