Eunice i Owena Johnsów zapytano o stosunek wobec mniejszości seksualnych. Odpowiedzieli, że są członkami Kościoła zielonoświątkowego i że homoseksualizm jest nie do pogodzenia z ich wiarą. "Nie jesteśmy homofobami" - przekonywali - ale nie będziemy uczyć dziecka, że to coś dobrego".

Reklama

Otrzymali odmowę. Dla urzędników nie miało znaczenia, że państwo Johns zajmowali się dotychczas niemal 20 sierotami i wychowali czworo własnych dzieci.

Pracownicy socjalni powołują się na ustawodawstwo antydyskryminacyjne, tzw. Equality Act z kwietnia ub.r., który zakazuje dyskryminacji z powodu orientacji seksualnej.

Środowiska chrześcijańskie już są oburzone wyrokiem. "Homoseksualizm jest poza wszelką krytyką. Ma być nie tylko akceptowany, ale promowany i afirmowany" - mówi z rozmowie z DZIENNIKIEM redaktor naczelny brytyjskiego pisma "The Christian Voice” Stephen Green.

Reklama

Adwokat państwa Johns Andrea Williams zapewnia, że jeśli urzędnicy nie zmienią swojej decyzji, to sprawa trafi do sądu.

O bulwersującym przypadku rozmawialiśmy z samymi poszkodowanymi.

ARTUR CIECHANOWICZ: Kiedy zaczęły się państwa problemy z adopcją?
EUNICE JOHNS*:
Wtedy gdy powiedziałam, że nie będę uczyła dzieci, że homoseksualizm jest w porządku. Powiedziałam, że jestem chrześcijanką, czytam Biblię i po prostu tak nie uważam, więc nie będę nikogo przekonywać do czegoś, w co sama nie wierzę. Mówiłam im, że nie ma dla mnie znaczenia ani płeć dziecka, ani kolor skóry, ani nic innego – kochałabym je równie silną miłością. Ale nie będę ich uczyć, że homoseksualizm jest czymś dobrym.

Reklama

Jaka była reakcja urzędników?
Powiedziano mi, że obowiązuje u nas prawo o równym traktowaniu mniejszości seksualnych i że to, co zamierzam robić, to dyskryminacja.

Czy na inne pytania odpowiedzieli państwo zgodnie ze standardami?
Nie, bo o nic innego nas w zasadzie nie zapytano. Ciągle drążyli temat naszego podejścia do homoseksualistów i tego, jak o tym będziemy rozmawiać z dziećmi.

Aplikowali państwo o adopcję nastolatka?
Nie. Tu chodziło o kilkuletnie dziecko. Pomijając nasz stosunek do sprawy, uważam, że z takimi dzieciakami nie powinno sie jeszcze rozmawiać na podobne tematy. Jest mnóstwo innych, ciekawych spraw.

Ale przecież oprócz tego mogły być do państwa jakieś inne zastrzeżenia?
Proszę pana, wychowałam czworo własnych i 18 adoptowanych. To chyba wystarczający dowód, że umiemy się zająć dzieciakami.

Zamierzają państwo nadal walczyć?
Na razie mamy nadzieję, że urzędnicy zmienią swoją decyzję. Ale przede wszystkim to prawo musi zostać zmienione. Anglia jest mimo wszystko chrześcijańskim krajem. Więc dlaczego chrześcijan traktuje się tu jak obywateli drugiej kategorii?