Nieco na miesiąc przed sobotnim Dniem Niepodległości Stanami Zjednoczonymi wstrząsnęło zabójstwo przez policję pod koniec maja w Minneapolis czarnoskórego George’a Floyda. Gwałtowne protesty przeciwko rasizmowi i brutalności policji objęły wkrótce wszystkie większe miasta w kraju. Kwestia nierówności rasowych w USA ponownie nie schodziła z pierwszych stron gazet.

Reklama

W rozmowie z PAP Alex Storożyński zauważa, że mimo iż niewolnictwo zostało zniesione w XIX wieku, to walka Afroamerykanów o prawa obywatelskie nie zakończyła się i trwa do dziś. - 4 lipca w USA świętowane jest uzyskanie niepodległości od Anglii przez białych, Afroamerykanie wciąż czekają na swój dzień niepodległości – zauważa.

Storożyński, wieloletni działacz polonijny, który na swoim koncie ma m.in. prestiżową Nagrodę Pulitzera, uważa, że dyskryminacja osób czarnoskórych w USA "jest systemowa". Wyraża przekonanie, że Afroamerykanie są regularnie aresztowani przez drogówkę tylko z racji koloru skóry. Wskazuje też, że klasy, w których uczą się czarnoskóre dzieci, często są przepełnione, a afroamerykańskie społeczności nie mają w znacznym stopniu dostępu do odpowiedniej opieki zdrowotnej.

Zdaniem rozmówcy PAP konieczne jest - jak to ujmuje - "wyrównanie boiska". - Powinna powstać wielka komisja osób z różnych środowisk - ludzi z ochrony zdrowia, bankowości, edukacji. Czarnoskórym osobom przez lata mówiono o reparacjach - wskazuje Storożyński. I dodaje, że "tego słowa obawiają się jednak biali".

Reklama

Według niego jednym z przykładów dla społeczności afroamerykańskiej może być Polsko-Słowiańska Unia Kredytowa. - Gdy polscy imigranci przyjeżdżali do USA, to często pracowali nielegalnie. Nie mogli wykazać dochodów, więc banki nie mogły udzielać im kredytów. Mieli jednak dużo gotówki. Założyli więc unię kredytową (...) – tłumaczy długoletni dziennikarz nowojorskiego "Daily News".

Storożyński nie szczędzi gorzkich słów pod adresem prezydenta USA Donalda Trumpa, którego nazywa "marionetką Putina". Oskarża go o "próby dzielenia kraju" oraz ataki na "czarnoskórych, Latynosów, Azjatów". - Rasiści w przeszłości siedzieli cicho. Teraz, dlatego, że Trump mówi publicznie głupie rzeczy, ludzie też je mówią publicznie – twierdzi.

Reklama

Ale według niego ostatnie wydarzenia w USA mogą przyczynić się do pozytywnych zmian ze względu na zamieszczane w internecie filmy z brutalnych interwencji policji. - Czarnoskórzy przez dekady mówili białym, że są źle traktowani przez policję. Biali nie wierzyli, uważali, że to przesada. Teraz co kilka dni jest nowy film. George Floyd został zamordowany, to jest nagrane. Coraz więcej osób białych zaczyna widzieć problem i mówi: oni nie przesadzają – wskazuje.

Storożyński mówi, że rozumie złość i frustrację protestujących. - Gdyby Floyd był moim synem i został zamordowany przez policję, to sam próbowałbym spalić komisariat – podkreśla.

Przewodniczący Rady Powierniczej Fundacji Kościuszkowskiej nie popiera niszczenia pomników byłych amerykańskich prezydentów, Jerzego Waszyngtona, Thomasa Jeffersona i Abrahama Lincolna. - Lincoln jest w moich oczach bohaterem, kimś, kto uwolnił niewolników i zachował jedność państwa, uratował kraj. (...) Można narzekać, że Waszyngton i Jefferson mieli niewolników, ale nie sądzę, że ich pomniki powinny być obalane – przekonuje.

Storożyński jest równocześnie zdecydowanie przeciwny symbolom Konfederacji w przestrzeni publicznej. - Konfederaci zabijali amerykańskich żołnierzy. Osoby, które wymachują flagą Konfederacji, świętują zabijanie amerykańskich żołnierzy. To tak, jakby w Polsce wymachiwać flagą Targowicy – mówi.

Nawiązując do zniszczenia różnymi napisami pomnika Tadeusza Kościuszki przez protestujących przed Białym Domem, Storożyński wyraża przekonanie, że polski i amerykański bohater narodowy "bardziej przejmowałby się problemami osób czarnoskórych niż farbą na jego pomniku". - Pomnik został oczyszczony, a czarnoskórzy zabici przez policję są martwi, już nigdy nie powrócą. Jest mi przykro, że pomnik pokryto napisami, ale jestem znacznie bardziej zły, że policja zabija czarnoskórych i jestem przekonany, że Kościuszko też byłby na to bardzo zły – podkreśla rozmówca PAP.

Autor biografii Kościuszki pt. "The Peasant Prince. Thaddeus Kosciuszko and the Age of Revolution" wyraził przypuszczenie, że polski generał byłby niezadowolony z tego, że stawiane są mu pomniki. - Wszystkie obrazy Kościuszki, jakie znamy, były robione z pamięci, bo on nie chciał, by ktokolwiek go malował. Nie chciał być uznawany za bohatera, lecz za zwykłego żołnierza – wyjaśnia Storożyński. Pod koniec swojego życia w Szwajcarii Kościuszko zniszczył nawet swoje popiersie.

Zdaniem Storożyńskiego pamięć bohatera walk o niepodległość USA najlepiej można uczcić, "podążając jego przykładem". - Kościuszko wszystkich traktował równo. (...) To dlatego przeznaczył swoje pieniądze w USA, by uwolnić i edukować czarnoskórych – tłumaczy rozmówca PAP.

Wylicza przy tym, że Kościuszko opowiadał się także za prawami polskich i ukraińskich chłopów, Żydów, Indian oraz był orędownikiem praw kobiet. Odnotowuje, że Jefferson mówił o nim, iż to "najczystszy syn wolności z pomiędzy wszystkich, jakich kiedykolwiek znał".

Kościuszko – jak przypomina Storożyński - ma też swój wkład w obchody amerykańskiego Dnia Niepodległości. 4 lipca w 1783 roku na zlecenie Kongresu "przeprowadził pokaz fajerwerków" podczas pierwszych uroczystości świętujących amerykańską rewolucję. Fajerwerki pozostają do dziś jednym z głównych symboli 4 lipca.