Jeśli chodzi o wybory prezydenckie w Polsce, trzeba wyciągnąć właściwie tylko jeden wniosek: środkowoeuropejskie siły polityczne walczące o suwerenność narodów nieprędko odejdą i zostają na dłużej – pisze komentator dziennika „Magyar Nemzet” Zoltan Kottasz.

Reklama

Podkreśla on, że mimo niewielkiej różnicy procentowej w II turze między rywalami o fotel polskiego prezydenta „różnica jest ogromna”, bo głosowanie jasno pokazało, że "Prawo i Sprawiedliwość, które w ciągu ostatnich 5 lat wygrało dwukrotnie wybory parlamentarne, raz wybory do Parlamentu Europejskiego i dwa razy prezydenckie, nadal cieszy się dużym poparciem i ma skonsolidowaną bazę".

Kottasz pisze, że „Polaków nie produkują w brukselskiej fabryce”. Owszem, Polacy popierają unijne członkostwo swego kraju. (…) Owszem, boją się Rosjan i nienawidzą rosyjskiej propagandy. Ale nie życzą sobie także propagandy zachodnioeuropejskiej, nie chcą poleceń z centrali, a pod względem kulturowym czują się dużo bliżej narodów środkowoeuropejskich, które nie potrafią i nie chcą podporządkować się szalejącej na Zachodzie politycznej poprawności – czytamy.

Kottasz ocenia też, że wygrana Andrzeja Dudy oznacza, że nadal będzie się wzmacniać współpraca krajów Europy Środkowej, gdyż on właśnie propagował ideę Trójmorza, która miałaby połączyć kraje regionu infrastrukturalnie i energetycznie.

Reklama

Komentatorka innego prorządowego dziennika „Magyar Hirlap” Mariann Oery wskazuje zaś, że „posiedzenie Rady Europejskiej w tym tygodniu będzie kolejną odsłoną trudnej walki”, ale „na szczęście nie udało się przed nią postrzelić Warszawy w nogę”.

Podkreśla ona jednak, że Duda nie odniósł przygniatającego zwycięstwa, po którym można osiąść na laurach. Można być, jej zdaniem, dumnym z tej wygranej, bo „wieje bardzo silny przeciwny wiatr międzynarodowy”, ale Polska i inne kraje regionu powinny zachować czujność.

„Walkę polskiej opozycji liberalnej będzie kontynuować w Europejskiej Partii Ludowej Donald Tusk, który już podporządkował tę rodzinę partyjną własnym interesom krajowym”, a osłabienie rządów suwerenistycznych i narodowo-konserwatywnych jest dla strony przeciwnej istotne, gdyż na porządku dnia UE znajduje się wiele ważnych spraw: budżet, fundusz odnowy oraz migracja, w których „liberalna lewica bardzo chciałaby skrępować ręce węgierskiemu i polskiemu rządowi”.

Reklama

„Magyar Nemzet” rozpoczął przy tym we wtorek publikację 4-częściowego cyklu poświęconego temu, „kto i jak ingerował z zewnątrz w polskie wybory prezydenckie”. Wymienia w tym kontekście m.in. niemieckie media i Komisję Europejską. W części pierwszej koncentruje się zaś na amerykańskim finansiście węgierskiego pochodzenia George’u Sorosu i stworzonych przez niego organizacjach.

Lewicowe „Nepszava” podkreśla natomiast, że choć Duda wygrał w wyborach, to „spór pozostał” i polski elektorat pozostaje podzielony pod wieloma względami: terytorialnym, wiekowym, płci (mężczyźni głosowali raczej na Dudę) i edukacyjnym. Wróży to dalsze konflikty i sygnalizuje, że stan obecny nie utrzyma się długo, bo partia rządząca opiera się przede wszystkim na starszych, gorzej wykształconych i będących w gorszej sytuacji społecznej – czytamy. Według gazety można się teraz spodziewać w Polsce ataku na wolne media.

Politolożka Edit Zgut, która jest doktorantką PAN i wykłada w Centrum Europejskim UW, ocenia zaś w dzienniku, że „ekspres z Budapesztu” jeszcze nie dotarł do Warszawy i polski rząd jest w połowie drogi do stanu panującego na Węgrzech. Podkreśla m.in., że w Polsce jest znacznie więcej mechanizmów kontroli i równowagi, np. cieszące się dużą autonomią województwa, istnieje dużo bardziej zróżnicowany rynek prasy, a kraj jest zdecentralizowany i nie ma systemowej korupcji.