Dworczyk w Polsat News pytany był o słowa Waszczykowskiego, byłego szefa MSZ, a obecnie europosła PiS, które padły w wywiadzie dla "Dziennika Gazety Prawnej" i dotyczyły przyznania tzw. agrément nowemu ambasadorowi Niemiec w Polsce. Zasada jest taka, że jeśli ze strony państwa, które ma gościć ambasadora, w ciągu trzech miesięcy nie ma odpowiedzi, to kraj wysyłający powinien przemyśleć tę kandydaturę, a sam kandydat zrezygnować. Wtedy państwo przyjmujące nie musi się z niczego tłumaczyć. Cisza jest negatem, jak trefle w brydżu. Ktoś tam się przyznał, że dwa tygodnie temu w czasie spotkania w formacie Gymnich w Berlinie doszło do rozmowy ostatniej szansy. Być może nowy minister chciał wyjść z gestem, zrobić nowe otwarcie w relacjach z Niemcami. Dla mnie jest to zrozumiałe. Natomiast nie jest zrozumiałe stanowisko niemieckie, które jest pełne presji, żeby nie powiedzieć szantażu" - powiedział był szef MSZ.

Reklama

Trwa ładowanie wpisu

Szef KPRM zapytany, czy w sprawie nowego ambasadora Berlin zaszantażował premiera Mateusza Morawieckiego, podkreślił, że "to jest oczywiście nieprawda". Bardzo szanuję i cenę pana ministra Waszczykowskiego, natomiast Bruksela jest oddalona od Warszawy – powiedział minister. Jego zdaniem Waszczykowski w Warszawie "bywa" i najwyraźniej nie ma pełnej wiedzy na temat tego, co się dzieje wewnątrz rządu i w polityce zagranicznej dzisiaj. Zapytany, dlaczego zwlekano ze zgodą na ambasadora, Dworczyk odparł: Były pewne wątpliwości i pewne procedury, które po zakończeniu zaskutkowały tym, że sprawa została zamknięta pozytywnie.

Reklama

Dopytywany, czy temat nowego ambasadora pojawił się w rozmowie premiera Mateusza Morawieckiego z kanclerz Niemiec Angelą Merkel pod koniec sierpnia, szef KPRM podkreślił, że była ona poświęcona niemal wyłącznie sprawie Białorusi. Dorabianie historii do tego wydarzenia nie ma nic wspólnego z rzeczywistością – powiedział Dworczyk. Metoda szantażu w polityce zagranicznej - jak dodał - jest rzadko stosowana, bo też zwykle jest nieskuteczna.

Arndt Freytag von Loringhoven to wieloletni urzędnik i dyplomata, w latach 2014-2016 ambasador Niemiec w Republice Czeskiej. W latach 2007-2010 był wiceszefem niemieckiego wywiadu zagranicznego (BND), a od 2016 r. pierwszym w historii szefem wywiadu NATO.

Reklama

Część mediów w ostatnich tygodniach przypominała wielokrotnie historię ojca von Loringhovena – oficera Wehrmachtu, który pod koniec II wojny światowej służył w bunkrze Adolfa Hitlera. Pytany o te doniesienia medialne wiceszef MSZ Marcin Przydacz podkreślał, że decyzja dotycząca rozpatrzenia wniosku o udzielenie zgody na przyjęcie nowego ambasadora należy wyłącznie do państwa przyjmującego. Trwającą wówczas od kilkunastu tygodni procedurę zgody na przyjęcie ambasadora krytycznie oceniał były szef dyplomacji Jacek Czaputowicz, który ustąpił ze stanowiska pod koniec sierpnia.

Ostatecznie zgoda została udzielona na początku ubiegłego tygodnia. W poniedziałek, 31 sierpnia wiceszef MSZ Szymon Szynkowski vel Sęk poinformował PAP, że strona polska ostatecznie zdecydowała o wyrażeniu zgody na przyjęcie von Loringhovena.