Jak twierdzi publicysta gazety Josh Rogin, który powołuje się na dwa źródła wtajemniczone w sprawę, wnioski CIA zawarte są w ściśle tajnej analizie agencji z 31 sierpnia dotyczącej rosyjskiej ingerencji w amerykańskie wybory prezydenckie. "Oceniamy, że prezydent Władimir Putin i najwyżsi rangą rosyjscy oficjele są świadomi i prawdopodobnie kierują rosyjską operacją wpływu mającą na celu oczernienie byłego wiceprezydenta USA, wsparcie obecnego prezydenta i napędzanie publicznych podziałów przed wyborami w listopadzie" - ma brzmieć pierwsze zdanie raportu.

Reklama

Operacja ta opierać się ma w głównej mierze na rozpowszechnianiu wśród waszyngtońskich mediów, polityków i lobbystów, a także osób z otoczenia prezydenta Trumpa, materiałów szkalujących Bidena. Główną rolę miał w tym procesie odgrywać ukraiński poseł Andrij Derkacz, który w ocenie amerykańskich służb pracuje dla rosyjskiego wywiadu i został we wrześniu objęty sankcjami ze względu na te związki.

Według Rogina raport CIA szczegółowo opisuje działania Derkacza. Derkacz miał współpracować przy tym z prawnikiem prezydenta Trumpa Rudym Giulianim, który jednak nie jest wymieniony z nazwiska w dokumencie. W wywiadach dla mediów Giuliani tłumaczył, że nie wiedział o rosyjskich powiązaniach Ukraińca. Dzięki Derkaczowi i Giulianiemu do mediów trafiły m.in. nagrania audio mające przedstawiać rozmowy Bidena z byłym prezydentem Ukrainy Petro Poroszenką. Nagrania miały być dowodem na próby przekupstwa Poroszenki przez Bidena, choć ich treść nie potwierdzała tych zarzutów. Materiały przekazane przez Derkacza powielał także sam prezydent Trump na swoim koncie na Twitterze.

Reklama

Raport CIA nie jest jedyną podobną oceną rosyjskich działań w sprawie amerykańskich wyborów, choć pierszą, która mówi o roli rosyjskiego prezydenta. Wcześniej podobne wnioski na temat celów Rosjan publicznie przedstawił dyrektor FBI Christopher Wray. Trump publicznie wyraził niezadowolenie z postawy Wraya, zarzucając mu, że nie zwraca uwagi na podobne próby ingerencji w proces wyborczy ze strony służb Iranu i Chin, które w jego ocenie sprzyjają jego konkurentowi.