Spiegel zapytał wiceprzewodniczącą o wywiad udzielony Deutschlandfunk i jej słowa o "zagłodzeniu Orbana". "Zostałaś wtedy zaatakowana na Węgrzech i w Polsce" - mówi niemiecki dziennikarz.

Reklama

Oczywiście Fidesz stara się za wszelką cenę zdyskredytować krytyków - odpowiada Barley - Naszym celem jest wycofanie funduszy unijnych ze skorumpowanego systemu Orbana, a nie od narodu węgierskiego czy polskiego (...). W związku z tym nasza propozycja nie polega na cięciu funduszy, ale na przydzielaniu ich w taki sposób, aby nie przechodziły przez lepkie ręce Orbana, ale docierały do tych, którzy mają być finansowani bezpośrednio.

Barley dodała też: "Orban jest lodowato zimnym strategiem, ma tylko jeden cel - zapewnić sobie władzę. Konstruuje obrazy wroga za granicą i chce zewrzeć szeregi za sobą. To bardzo stara taktyka. Nie wiem, czy w końcu się uda. Ponieważ w ten sposób zwraca również uwagę na moje wypowiedzi i to są rzeczy, których Orban nie lubi słyszeć. Na przykład, że zbudował stadion piłkarski w ogrodzie swojego wiejskiego domu z podgrzewanym trawnikiem i trybunami. I że miał w tej wiosce linię kolejową za pieniądze unijne. Kosztowało to UE siedmiocyfrową sumę. Albo że jego stary kolega ze szkoły, hydraulik, jest obecnie jednym z najbogatszych ludzi na Węgrzech".

W rozmowie Barley wspomniała o "rażącej korupcji, na przykład na Węgrzech lub w Bułgarii".

Reklama

Zapytana, co konkretnie ma na myśli, mówi: "Zdarzają się przypadki, w których fundusze unijne są wydawane powiernikom rządu na podstawie wątpliwych przetargów. Na przykład na Węgrzech wielomilionowe zamówienie na latarnie uliczne, trafiło do zięcia Orbana".

W wywiadzie poruszona też zostaje kwestia tego, że grozi zablokowaniem budżetu w celu wyegzekwowania skutecznego mechanizmu praworządności. Barley podkreśla, że obecna propozycja Komisji Europejskiej w tej sprawie jest niewystarczająca.

Propozycja Rady jest bezzębna. Po pierwsze, Komisja Europejska mogłaby obciąć fundusze unijne takim krajom jak Węgry czy Polska tylko wtedy, gdy łamanie praworządności miałoby konsekwencje dla budżetu UE. W przypadku przebudowy wymiaru sprawiedliwości pozostawałoby to więc bez konsekwencji. Po drugie, pierwotny projekt zakładał, że by zapobiec sankcjom potrzebna będzie kwalifikowana większością w Radzie UE. Zgodnie z nową propozycją to do przyjęcia sankcji wymagana ma być większość kwalifikowana. Po trzecie, państwa mogą opóźnić sankcje, poddając je ponownie dyskusji szefów państw i rządów - ubolewa Barley i przekonuje, że "cztery duże grupy, w tym konserwatyści, dały do zrozumienia, że nie zaakceptują bezzębnego mechanizmu praworządności".