Dziennikarz "Zeit", Giovanni di Lorenzo zauważa, że w kwestii weta dla budżetu UE "osiągnięto maksymalny poziom eskalacji. Teraz dwa pociągi pędzą na siebie. Czy nadal można je powstrzymać?". "Żadne dwa pociągi nie pędzą na siebie - odpowiada Orban - "Nasz ruch został zatrzymany, ponieważ chronimy status quo, a państwo nie byli jeszcze w stanie nas przekonać, dlaczego należy coś zmienić. Węgierski obraz jest taki, że stoimy, a niemiecki pociąg pędzi w naszą stronę i chce nas zepchnąć z toru".

Reklama

"Stanowiska są następujące: z jednej strony większość państw europejskich chce wprowadzić tzw. mechanizm praworządności. Naruszenia wspólnych wartości podstawowych w UE mają być sankcjonowane zmniejszeniem dotacji z Brukseli. Z drugiej strony premier Węgier Orban stoi u boku szefa polskiego rządu i mówi: Jeśli przyjdzie mechanizm praworządności, to nie zgodzimy się na europejski 7-letni budżet, a przede wszystkim na koronawirusowy pakiet ratunkowy. Zrzucasz polityczne bomby atomowe" - mówi di Lorenzo.

"Jeśli Niemcy robią coś takiego, to to są bomby atomowe, jeśli my rzucamy, to tylko granaty ręczne. Bo o co w tym chodzi? To tylko kwestia woli politycznej, abyśmy dali krajom, w których dług publiczny przekracza sto procent produktu krajowego brutto, takim jak Włochy czy Hiszpania, potrzebne im pieniądze" - przekonuje premier Orban - "Jeśli mają trudności, to pomożemy najszybciej, jak to możliwe. I możemy kontynuować dyskusję na temat praworządności niezależnie od tego, nie musi to nastąpić natychmiast". Premier podkreśla: "Prowadzimy dyskusję dotyczącą interpretacji. Można stworzyć nowy mechanizm praworządności, ale wtedy traktat musi zostać zmieniony. To, co dzieje się teraz, to coś, co nazywamy stopniową zmianą umowy, renegocjacją, w której nie pytano o zdanie osób, których może to dotyczyć. To jest brzydkie i jest sprzeczne z ideą rządów prawa. Ale jeśli Niemcy tego chcą, to przechodzi. Mój mały granat ręczny do tego nie wystarczy, ale Niemcy mogliby oddzielić zarządzanie kryzysowe od dyskusji o praworządności".

Reklama

Rozwiązanie kryzysowej sytuacji według Orbana? "Kiedy sytuacja jest skomplikowana, musisz wrócić do najprostszych intencji. Musisz jasno powiedzieć, kto czego chce. Kraje w potrzebie chcą szybko pieniędzy - dajmy pieniądze. Inne kraje chcą nowych zasad praworządności - w porządku, omówmy to. Pierwszą rzecz musimy zrobić natychmiast, druga rzecz jest mniej pilna. Praworządność przesyła pozdrowienia, nowe rozporządzenie może poczekać kilka miesięcy"- mówi Viktor Orban. Orban dodaje też, że "Europa ma już podstawę prawną dla praworządności, która sprawdzała się przez ostatnie dwadzieścia lat. Dlatego myślę, że tak naprawdę nie trzeba niczego zmieniać".

"Wydajesz się tak krytyczny wobec Europy, że czasami pojawiają się pytania, dlaczego w ogóle jesteś w UE? Czy kiedykolwiek rozważałeś wyjście?" - pyta Giovanni di Lorenzo. "Nie, nigdy" - stwierdza Orban - "Trzydzieści lat temu panowała tu dyktatura, a Węgry były częścią obszaru zainteresowań Związku Radzieckiego. Moi towarzysze i ja poświęciliśmy lata naszego życia, aby to zmienić. Obaliliśmy komunistów. Komunizm zostały zastąpiony rządami prawa. Jesteśmy ulicznymi bojownikami, rewolucjonistami rządów prawa. Pomyśleliśmy, że jeśli obalimy komunistów, to wejdziemy w sojusz z zachodnimi krajami zjednoczonymi w UE. To nie jest program polityczny, to jest nasze życie. Jak mógłbym wyjść z własnego życia?" - podkreśla.