Dawniej Komitet Centralny w Moskwie określał obowiązujące stanowisko ideologiczne. Ci, którzy się tego nie trzymali, byli poddawani presji - przypomniał szef węgierskiego rządu.

Mechanizm praworządności, który chciała wprowadzić komisarz Vera Jourova, to podobny organ kontrolny, bez definicji prawnej, bez obiektywnych kryteriów. Kraje członkowskie mają być zmuszane do wdrażania określonej ideologicznie polityki pod groźbą sankcji finansowych - dodał.

Zaznaczył, że ze względów historycznych jego kraj jest wyczulony na tego rodzaju sytuacje. Węgry nie były co prawda częścią Związku Sowieckiego, ale częścią imperium sowieckiego. Podobnie jak Polska i Czechy. Wiemy, jak to jest, gdy decyzje nie są podejmowane w naszej stolicy - wyjaśnił Orban, argumentując w ten sposób, dlaczego Budapeszt sprzeciwia się przenoszeniu coraz większej liczby kompetencji narodowych do Brukseli.

Reklama

Zdaniem szefa węgierskiego rządu konflikt o mechanizm praworządności w UE dotyczy nie tylko trójpodziału władzy i niezależności sądownictwa, bo są to zasady zagwarantowane w konstytucjach. Prawdziwy spór z UE toczy się wokół polityki rodzinnej i migracyjnej, wokół kwestii kulturowych - ocenił premier. Mamy całą masę dokumentów z Brukseli, które mówią na przykład, że przyjmowanie uchodźców to kwestia podlegająca pod mechanizm praworządności. Ale my nie chcemy migracji. Definicja (praworządności) jest zatem arbitralna. Jutro jej częścią będzie polityka rodzinna - ostrzegł.

Reklama

Sikorski odpowiada Orbanowi

"Ten znowu swoje. Jak mu tak w niej źle, to niech spada" - napisał były minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski na Twitterze.