W istocie jest to wojna najwyższych władz, opierających się o blok siłowy, a więc - junty, przeciwko części własnego narodu. I nie jest nawet ważne, jak duża jest ta część, czy jest to większość. Najstraszniejsze jest to, że dotyczy to wszystkich warstw społeczeństwa – powiedział Babaryka w wywiadzie, który Deutsche Welle publikuje w środę. Babaryka, były prezes Biełhazprambanku, starał się o możliwość startu w wyborach prezydenckich 9 sierpnia 2020 roku, jednak zanim doszło do rejestracji kandydatów, został oskarżony o korupcję i malwersacje finansowe. Od czerwca 2020 roku przebywa w areszcie. W pisemnych odpowiedziach na pytania Deutsche Welle Babaryka zaznaczył, że ma ograniczony dostęp do informacji o sytuacji w kraju, a z mediów może oglądać jedynie telewizję państwową, co porównał do „tortur moralnych”.

Reklama

"Dobrowolna wewnętrzna niewola"

Protesty na Białorusi nie są, zdaniem Babaryki, walką z reżimem Alaksandra Łukaszenki a walką o nową Białoruś, o lepszego człowieka, o przyszłe szczęśliwe życie. Według niedoszłego kandydata na prezydenta obecny reżim na Białorusi to nie jest jeden człowiek, a wielu ludzi, którzy są gotowi żyć w wymuszonej bezradności. To dobrowolna wewnętrzna niewola, która nie znika, gdy znika właściciel niewolników. Człowiek nie staje się wolnym na rozkaz czy pozwolenie z góry. Przez lata mówiono nam, że nie jesteśmy godni czy zdolni do ponoszenia odpowiedzialności za swój los, że potrzebujemy kontroli i przywództwa (…) Największym osiągnięciem miało być to, że żyjemy biednie, ale nie w nędzy – ocenił Babaryka.

Reklama

2020 rok pokazał, że to nieprawda. Zobaczyliśmy, że ogromna liczba ludzi nie zgadza się z takimi wartościami i celami – właśnie to uważam za pierwszy krok ku zwycięstwu – wskazał, dodając, że wielu Białorusinów walczyło o godność i jest gotowych, by wziąć odpowiedzialność za siebie i swoje dzieci. Jak ocenił, nikt nie oczekiwał, że w XXI wieku w centrum Europy (walka) o ogólnoludzkie wartości, szacunek do siebie, prawo do prawdy i pokojowego protestu spotka się z tak nieadekwatnie brutalną reakcją. Teraz przechodzimy szok pourazowy. On minie i jestem pewien, że wszystko będzie dobrze – dodał.

Reklama

Babaryka wypowiedział się również na temat Łukaszenki, porównując sytuację w kraju do wydarzeń opisanych w „Jesieni Patriarchy” Gabriela Garcii Marqueza - długotrwałej agonii rządów dyktatora. Wybieralne stanowiska powinni zajmować ludzie, którzy mają gdzie wrócić po tym, jak stracą władzę. Inaczej powstaje dla nich znak równości pomiędzy stanowiskiem i szczęściem w życiu. A czasami władza równa się: życie. W takiej sytuacji walka o władzę przekształca się w walkę o życie, a w takiej bitwie nie bierze się jeńców. Optymistyczne jest tylko to, że dla takich ludzi każdy kolejny dzień przybliża gorsze, a dla wszystkich pozostałych – lepsze – napisał Babaryka.

Nowa Białoruś nie powinna powstawać na krwi

Według niego Białorusini przeszli „przyspieszoną ewolucję” jako jednostki i jako naród, a w efekcie chcą nowego, lepszego systemu rządów. On sam jest przeciwny wariantowi siłowemu, przelewaniu krwi innych dla własnych celów, nawet jeśli są dobre”. „Nasze społeczeństwo nie stoczyło się do takiego plugastwa, jakie pokazały władze. Nowa Białoruś nie powinna powstawać na krwi, chociaż stara trzyma się na przemocy i brutalności – podkreślił. Mówiąc o przyszłości Białorusi, Babaryka wskazał na dwa warianty. Albo nowa Białoruś, niepodległa gospodarczo i politycznie, albo przerwanie istnienia niepodległego państwa przez włączenie w orbitę czyjegoś +świata+ - powiedział. Decyzję należy podjąć w najbliższym czasie, bo gospodarka nie pozwoli długo przeciągać obecnego stanu”. „Data graniczna to 2025 rok (koniec obecnej kadencji prezydenckiej – PAP), ale to bardzo długo. Jestem za pierwszą opcją – podkreślił Babaryka.

Wskazał, że nie zrezygnował z planów zaoferowania Białorusinom swojej kandydatury na prezydenta jako „menadżera”, który zarządza państwem, jednak decyzja należy do obywateli. Babaryka poparł tych, którzy poczuli się gospodarzami swojego losu i wezwał ich, by się nie zatrzymywali, gdyż łatwa jest tylko droga do niewolnictwa. Zaapelował również do tych, którzy stoją po stronie władzy, przypominając, że zbrodni i niemoralnych czynów nie da się usprawiedliwić słowami +kazali nam+. Nigdy w historii podległość nie zmywała krwi z rąk zabójców – zaznaczył polityk.