Bratusek, jak pisałam już wcześniej, okazała się najsłabszym ogniwem w zaprojektowanej przez Junckera ekipie. Po totalnej krytyce, jaką przepuścili na nią europosłowie i po tym, jak w dodatku została źle zaopiniowana, Bratusek wycofała swoją kandydaturę. I w tym momencie pojawił się problem, kim ją zastąpić.

Reklama

CZYTAJ WIĘCEJ: Ktoś wypadł jednak gorzej niż Bieńkowska>>>

Europosłowie postanowili sami wykazać się inicjatywą i nie czekając na decyzję rządu słoweńskiego – a to przecież nowy socjalistyczny premier powinien wskazać kandydata swojego kraju! – zaproponowali, by Bratusek zastąpiła Tanja Fajon, socjalistyczna europosłanka.

Zgodnie się pod tym podpisują dwie największe frakcje – socjaliści i chadecy. Protestują jedynie liberałowie. Fajon przyjechała do Brukseli kilkanaście lat temu jako korespondentka telewizji słoweńskiej. Pięć lat temu została wybrana do Europarlamentu, teraz ponownie wygrała wybory. I mimo, że jej praca jako europosłanki jest dobrze oceniania, nie ma ona jednak (poza pracą w PE) doświadczenia politycznego.

Reklama

No a przede wszystkim to powinna być jednak decyzja rządu słoweńskiego. A premier jeszcze się nie zdecydował – ma ponoć trzech innych kandydatów, wśród nich byłego komisarza Janeza Potocnika. Ale z kolei nominacja Potocnika zburzyłaby parytety – w ekipie Junckera musi być co najmniej 9 kobiet. W tej sytuacji mówi się o innej kandydatce, obecnej minister Violetcie Bulc.

Ale odrzucenie Bratusek to jeszcze inne komplikacje. Bo rozwścieczyło to lidera liberałów, Guy Verhofstandta, który tym samym straciłby liberalnego komisarza (Bratusek była z frakcji liberalnej), co byłoby przecież porażką i polityczną, i wizerunkową. Poza tym osoba, która zajmie miejsce Bratusek prawdopodobnie nie dostanie tego samego portfolia. To z kolei uruchomi kolejne klocki domina.

W efekcie Juncker zaczyna się coraz bardziej denerwować. Ponagla słoweńskiego premiera, który obiecał do soboty wyznaczyć kandydata/kandydatkę. Oznacza to jednak, że wyznaczony polityk będzie miał zaledwie kilka dni na przygotowanie się do wysłuchania w Parlamencie Europejskim. Stawia to wszystko pod znakiem zapytania datę rozpoczęcia pracy nowej ekipy komisyjnej. Jeśli do głosowania nad całą ekipą Junckera w PE nie dojdzie – tak jak planowano wcześniej – 22 października podczas sesji w Strasburgu, to nowa Komisja Europejska nie będzie mogła rozpocząć pracy od początku listopada.

Całe to zamieszanie pokazuje też, jak trudne jest osiągnięcie kompromisu i równowagi między ambicją Europarlamentu, Komisji i wreszcie krajów członkowskich.