W Wisconsin, gdzie Obama prowadził we wrześniu nad Romneyem w stosunku 51 do 45 procent, jego przewaga zmalała teraz do 3 punktów procentowych (50 do 47 procent) - wynika z najnowszego sondażu Uniwersytetu Quinnipiac, dziennika "New York Times" i telewizji CBS News.

Reklama

Ten sam sondaż wykazuje praktycznie remisową sytuację w Kolorado, gdzie na Romneya chce głosować 48 procent wyborców, a na Obamę - 47 procent (różnica mieści się w granicach błędu statystycznego). W zeszłym miesiącu jednym punktem procentowym prowadził tam prezydent.

Zmianę preferencji wyborczych powszechnie przypisuje się nieudanemu występowi Obamy w debacie telewizyjnej w Denver 3 października.

W tym samym sondażu prezydent utrzymuje swoją przewagę - 51 do 46 procent - w Wirginii, innym stanie będącym zwykle w wyborach języczkiem u wagi ze względu na wyrównane szanse kandydatów.

Reklama

Inne sondaże, np. ośrodka Rasmussen Report, wskazują jednak na bardziej remisowy układ w Wirginii.

Poprzednie sondaże wykazały także malejącą przewagę Obamy w Ohio i przesuwanie się upodobań wyborców na Florydzie na korzyść Romneya.

Z sondażu "NYT" i telewizji CBS News wynika również, że w Kolorado, Wirginii i Wisconsin kandydat Republikanów jest teraz uważany za silniejszego przywódcę niż prezydent i za polityka, który lepiej poradzi sobie z gospodarką.

Reklama

Przewaga Romneya rośnie również w grupie wyborców najsilniej zmotywowanych do głosowania 6 listopada, tzn. tych, którzy zapowiadają, że "na pewno" wezmą udział w wyborach.

Zdaniem "NYT" na korzyść Obamy może jednak działać poprawiająca się sytuacja ekonomiczna w USA.

W sondażu magazynu "Politico" i Uniwersytetu George'a Washingtona w stolicy USA wśród tzw. prawdopodobnych wyborców Obama nieznacznie prowadzi w całym kraju, ale tylko w stosunku 49 do 48 procent (różnica w granicach błędu statystycznego).

Po porażce w debacie w Denver sztab prezydenta zapowiada bardziej agresywną kampanię wyborczą. W następnej debacie - w Hempstead w stanie Nowy Jork w przyszłym tygodniu - Obama, według jego współpracowników, będzie bardziej ofensywny niż w Denver.