"Wniosek komitetu wyborczego Nowa Prawica Janusza Korwin-Mikkego o wydanie zaświadczenia przez PKW o zarejestrowanie w połowie okręgów jest wnioskiem spóźnionym. Został on nadany w urzędzie pocztowym 30 sierpnia, a wpłynął do PKW 1 września" - powiedział na konferencji prasowej Janusz Niemcewicz z PKW. "O dochowaniu terminu nie decyduje data stempla pocztowego, jak na przykład w postępowaniu sądowym, tylko data wpływu złożenia tego wniosku w PKW" - tłumaczył.

Reklama

Niemcewicz zwrócił uwagę, że jeśli PKW ma zaświadczyć, że komitet zarejestrował listy w połowie okręgów, to w momencie złożenia wniosku o wydanie takiego zaświadczenia listy muszą być już zarejestrowane. "Komisja potwierdza, że komitet zarejestrował, a nie, że ma zarejestrować" - zaznaczył.

Powiedział, że komitety wyborcze, które chcą zarejestrować się we wszystkich okręgach wyborczych z reguły dokonują zgłoszenia list kandydatów na tyle wcześnie przed upływem terminu, żeby PKW mogła sprawdzić wykazy podpisów i zarejestrować listy. "Rejestracja późniejsza jest możliwa, ale nie ma wpływu na wydanie przez PKW zaświadczenia i nie stanowi podstawy do rejestracji w pozostałej połowie okręgów wyborczych"

Niemcewicz poinformował, że 30 sierpnia o godz. 24 komitet Nowej Prawicy dysponował rejestracjami list w 19 na wymaganych 21 okręgów. Dodał, że Nowa Prawica złożyła do tego czasu, ale nie zarejestrowała listy kandydatów w kilku innych komisjach okręgowych. Niemcewicz podkreślił, że mechanizm zgłaszania i rejestrowania list oraz uzyskania zaświadczenia PKW nie jest niczym nowym. "Identyczne przepisy zawarte były w ordynacji wyborczej z 2001 roku. Identyczny mechanizm, choć opisany nieco innymi słowami, funkcjonował już w ordynacji z 1993 roku" - przypomniał.

Reklama

"W tym okresie zdarzały się podobne sytuacje, kiedy komitety wyborcze składały listy tuż przed zakończeniem terminu, ale nie zdążyły uzyskać ich rejestracji" - mówił. Niemcewicz podkreślił, że interpretacja przepisów wyborczych przez PKW zawsze była konsekwentna. Dodał, że interpretacja została potwierdzona przez Sąd Najwyższy przy rozpoznawaniu jednego z protestów wyborczych. Niemcewicz nie zgodził się, że PKW powinna zastosować wykładnię prokonstytucyjną i tak zinterpretować przepisy, aby można było zarejestrować listę Nowej Prawicy.

"Nie można interpretować przepisów wbrew ich wyraźnemu brzmieniu. Jeżeli jest przepis, że obok podpisu wyborcy ma być czytelnie pisane imię, nazwisko i adres, to nie da się zinterpretować tego przepisu, tak żeby pominąć adres, albo zaakceptować nieczytelny wpis" - zwrócił uwagę. "Jeżeli jest wyraźny przepis, który mówi, że pisma do organu wyborczego składa się w tym organie wyborczym, a nie wysyła, bo wtedy nie zachowa się terminu, a o tym mówi artykuł 9 i 210 Kodeksu wyborczego, to nie da się tego przepisu tak zinterpretować, żeby przyjąć pismo, które wpłynęło po terminie" - dodał.

"Jeżeli jest przepis, który mówi, że ostatniego dnia komitet wyborczy musi mieć zarejestrowane listy w połowie okręgów, to nie da się tego zinterpretować tak, żeby pominąć ten wymóg i wydać zaświadczenie o rejestracji, mimo że tej rejestracji faktycznie nie ma" - powiedział Niemcewicz.

Reklama

Działacze Nowej Prawicy zarzucają Państwowej Komisji Wyborczej, że bezprawnie odmówiła rejestracji ich list wyborczych w całym kraju, choć zarejestrowali listy w ponad połowie okręgów wyborczych. W środę Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie nie rozpatrzył skargi komitetu wyborczego Nowej Prawicy na działanie PKW. Sąd wezwał zarówno komitet, jak i Komisję do uzupełnienia braków formalnych.

Zgodnie z Kodeksem wyborczym komitet, który do 30 sierpnia zarejestrował listy w co najmniej połowie okręgów wyborczych (21), uprawniony był do rejestracji list w reszcie kraju bez zbierania wymaganych podpisów.

W tym terminie listy KW Nowej Prawicy zostały zarejestrowane w 19 okręgach. W kolejnych okręgach nastąpiło to kilka dni później. Działacze Nowej Prawicy tłumaczyli, że wszystkie dokumenty złożyli w okręgowych komisjach w terminie i zarzucali organom wyborczym, że ich listy były przetrzymywane. Wskazywali, że okręgowa komisja nie zdążyła policzyć podpisów pod listami z powodu wewnętrznych procedur.