Decyzję o opuszczeniu koalicji i oddaniu do dyspozycji premiera dwojga swoich ministrów - budownictwa Andrzeja Aumillera oraz pracy i polityki społecznej Anny Kalaty - podjęli członkowie Rady Krajowej Samoobrony na tajnym posiedzeniu, które zakończyło się tuż przed godz. 15:00. Jako winnego rozpadu koalicji Samoobrona, w specjalnej uchwale, wskazała Prawo i Sprawiedliwość, a konkretnie premiera i jego działania oraz decyzje personalne.

Reklama

"Tę koalicję zerwał Jarosław Kaczyński. Niech nie udaje przed społeczeństwem niewiniątka, bo wygrywa na razie bitwy, wojny jeszcze nie wygrał. A ja jestem przygotowany na długą walkę o dobrę imię Samoobrony i o własną godność. Oświadczam, że ja broni nie składam" - zapewnił dziennikarzy Andrzej Lepper tuż po spotkaniu rady. I jeszcze postraszył, że w najbliższym czasie ujawni "porażające informacje" na temat premiera, PiS i Centralnego Biura Antykorupcyjnego.

Ale PiS do sprawy podchodzi spokojnie. "Tak naprawdę nie wiemy, co oznacza deklaracja Leppera" - mówi dziennikowi.pl wiceprezes Prawa i Sprawiedliwości, poseł Adam Lipiński. Jak twierdzi, na razie nie jest jasne, czy z koalicji wychodzi cała Samoobrona, czy tylko jej część. Nie wiadomo też, co ma oznaczać oddanie ministrów do dyspozycji premiera, a nie po prostu złożenie przez nich dymisji.

Lipiński przypomina, że to nie pierwszy raz: partia Leppera wielokrotnie już deklarowała, że wyjdzie z koalicji, ale nigdy nie podawała konkretów. Podobnie zresztą myśli Alfred Budner, były poseł Samoobrony. Dziennikowi.pl powiedział, że dopóki Samoobrona nie wyjdzie z koalicji "na piśmie", to jej deklaracje są - jak to określił - "opowieściami cioci Kloci".

Reklama

Członkowie Rady Krajowej Samoobrony głosowali dziś nie tylko nad wyjściem z koalicji i wycofaniem z rządu ministrów rekomendowanych przez Samoobronę. Odpowiadali też na pytanie, czy chcieliby zmiany na stanowisku lidera partii.

Lepper był jednak pewny swego i się nie pomylił: nadal będzie szefem Samoobrony. Poparło go 67 członków rady, zmiany na stanowisku szefa chciało tylko dwóch. Lider nie pozna jednak nazwisk rozłamowców, bo głosowanie było tajne.