Działacze ZPB jadący na zebranie z innych miast Białorusi, zatrzymywani w ciągu dnia przez milicję drogową, są już zwolnieni - powiedział w czwartek wieczorem prezes Rady Naczelnej ZPB Andrzej Poczobut. "Z naszej wiedzy wynika, że nikt nie jest przetrzymywany, wszyscy zostali zwolnieni" - poinformował. Według jego oceny na zebranie w Iwieńcu nie udało się dojechać kilkunastu działaczom.

Reklama

Teresa Sobol została wykluczona ze związku przez popierane przez oficjalny Mińsk kierownictwo ZPB ze Stanisławem Siemaszką na czele, które zwołało na czwartek zebranie w Domu Polskim, by wybrać nowe władze. Z decyzją nie zgadza się kierownictwo ZPB pod wodzą Andżeliki Borys, której Mińsk nie uznaje za prezesa organizacji.

Działacze ZPB z kręgu Borys, uważając, że pośrednim celem zebrania ma być przejęcie Domu Polskiego przez zwolenników Siemaszki, zebrali się w Iwieńcu, by na spotkaniu bronić Domu. Nie wpuścili do środka Siemaszki i towarzyszącej mu ekipy państwowej telewizji białoruskiej. W zebraniu w Domu Polskim uczestniczyło natomiast ponad 120 działaczy ZPB z innych miast Białorusi, w tym Andżelika Borys.

Po zebraniu działacze ZPB zostają w Domu Polskim. "Jest wyznaczona warta, zostają ludzie, którzy będą nocować w tym Domu (...), będziemy się zmieniać, żeby nie dopuścić do tego, by ten Dom został przejęty w jakiś nieprawny sposób" - powiedział Bancer. Dodał, że ZPB chce w najbliższym czasie zorganizować w Domu zebranie swojej Rady Naczelnej.

Reklama

Bancer poinformował, że po tym, jak działacze ZPB nie wpuścili na zebranie Stanisława Siemaszki, w państwowym Domu Kultury w Iwieńcu odbyło się z jego udziałem "alternatywne zebranie" związku, na którym wybrano nowego szefa oddziału.

"Wybrali nowego tak zwanego prezesa, który jest kierownikiem Domu Kultury (...), który nigdy nie był członkiem Związku Polaków na Białorusi" - powiedział Bancer.

czytaj dalej

Reklama



Według niego w spotkaniu w Domu Kultury brał udział "każdy chętny", w tym ludzie z zakładów pracy, a nie członkowie ZPB. Bancer podkreślił, że wybory w Domu Kultury odbyły się niezgodnie ze statutem ZPB. Według statutu szefa lokalnej organizacji wybierają jej członkowie na zebraniu przy zachowaniu kworum.

Bancer dodał, że kilka minut po zakończeniu zebrania w Domu Polskim w budynku zgasło światło. Służby energetyczne odmówiły naprawy awarii aż do rana. Działacz ZPB zauważył, że w tym samym budynku znajduje się niewielki bank i na skutek braku prądu po wyczerpaniu autonomicznego zasilania może włączyć się sygnalizacja alarmowa.

W piątek Komisja ds. Łączności z Polakami za Granicą w polskim Sejmie ma zająć się sprawą zatrzymania działaczy ZPB w drodze do Iwieńca. Łącznie milicja drogowa zatrzymała, w Szczuczynie, Lidzie, Wołożynie i innych miejscowościach, samochody z około 50 osobami, kontrolując dokumenty i zabierając niektórych działaczy na komisariat.

Po zebraniu białoruska drogówka zatrzymała również samochód polskich dyplomatów, kiedy wracali z Iwieńca do Mińska. Jak powiedział jeden z nich, szef wydziału konsularnego ambasady Marek Martinek, zostali "zatrzymani w dobrze oświetlonym miejscu", funkcjonariusze drogówki sprawdzali dokumenty samochodu i spisali dane. Zajście trwało około 20 minut.

Białoruskie władze nie uznają kierownictwa ZPB z Andżeliką Borys na czele, które przez Warszawę uważane jest za jedyne prawomocne. Dla Mińska legalnym prezesem ZPB jest Siemaszko, a wcześniej był Józef Łucznik, który został wybrany w sierpniu 2005 roku. Do rozłamu doszło po marcowym (2005) zjeździe ZPB, na którym wybrano na prezesa Andżelikę Borys. Władze białoruskie nie uznały tego wyboru; doprowadziły do powtórzenia zjazdu i powierzenia stanowiska prezesa Łucznikowi, czego z kolei nie uznały władze polskie.