Minister Kopacz chce, by pacjenci wypełniali ankietę, czy są zadowoleni z leczenia. Pod lupę wzięto by również długość kolejek, jakość sprzętu, stosunek lekarzy do chorych i efekty leczenia. Wszystkie te oceny byłyby potem brane pod uwagę przy ustalaniu wysokości kontaktów podpisywanych ze szpitalami. - Warto wesprzeć te placówki, które dbają o pacjentów - tłumaczy Ewa Kopacz.

Reklama

Operacji nie będzie, bo lekarze wyjechali

Minister zdrowia przypomina, że większość skarg napływających do resortu dotyczy złego traktowania pacjentów przez lekarzy. - Napisała do nas ostatnio kobieta, której córka miała planową operację wyznaczoną z półrocznym wyprzedzeniem. W ostatnim momencie okazało się, że operacji nie będzie, bo lekarze wyjechali na naukową konferencję - opowiada Ewa Kopacz. I przytacza kolejną historię: starsza kobieta spadła ze szpitalnego łóżka i nie miała sił wejść na nie z powrotem. Chora leżała naprzeciwko dyżurki pielęgniarek, ale pomocy udzielono jej dopiero następnego dnia.

Minister uważa również, że gdyby przy wycenie szpitala brano pod uwagę satysfakcję pacjentów, znacznie skróciłyby się kolejki do zabiegów. - Teraz z kolejek nie wyrzuca się osób, które są zapisane w innymi miejscu. Poza tym część dyrektorów szpitali wyznacza zapisy do specjalistów tylko kilka razy w roku - krytykuje.

Reklama

Teraz to Narodowy Fundusz Zdrowia określa warunki, jakie muszą spełniać placówki, które chcą z nim podpisać kontrakt. I to NFZ określa cenę świadczenia. O jej wysokości decyduje liczba tzw. punktów medycznych przypisanych do konkretnej procedury. Im więcej punktów, tym wyższa wycena za zabieg czy badanie.

Pacjent się boi

Najnowsza propozycja resortu zdrowia już wzbudza wiele kontrowersji. Choć eksperci chwalą pomysł, aby kontrolować jakość pracy szpitali, równocześnie widzą wiele zagrożeń - Miło by było, gdyby dobra praca była premiowana, ale jak to skontrolować? Ktoś musiałby przeprowadzać ankiety, więc należałoby albo komuś dodać pracy, albo zatrudnić nową osobę - mówi Wojciech Kaszyński, dyrektor szpitala specjalistycznego w Siedlcach.

Reklama

Prezes Naczelnej Izby Lekarskiej uważa, że wielu pacjentów bałoby się wypełnić ankietę. - Przecież często wracają pod opiekę tych samych lekarzy, więc nie będą chcieli szczerze odpowiadać - mówi. I dodaje, że taka ocena to zbyt nieobiektywny wskaźnik, by miał się liczyć przy wycenie kontraktów.

Podobnego zdania jest Barbara Kutryba, przewodnicząca Europejskiego Towarzystwa Promocji Jakości. - Ankieta oceny satysfakcji pacjentów nie może być jednym elementem oceny pracy szpitala. To za mało, żeby była wiarygodna i miarodajna - mówi.

Wszyscy zgodnie podkreślają, że zastrzeżenia budzi anonimowość ankiet: bo jak sprawdzić, że oceny nie zostały sfałszowane?

Traktowani przedmiotowo

Rzecznik praw pacjenta Krystyna Kozłowska uważa jednak, że nowa wycena mogłaby poprawić sytuację pacjentów. - Kilka lat temu podobne ankiety satysfakcji pacjenta były rozdawane w części szpitali. Wtedy ich wyniki nie miały większego przełożenia na poprawę warunków, ale mogłyby przynieść pozytywny skutek, gdyby wiązały się z dodatkowymi pieniędzmi - mówi.

Pomysł minister Kopacz popiera też Jerzy Gryglewicz, ekspert ds. ochrony zdrowia Wyższej Szkoły Handlu i Prawa im. Łazarskiego w Warszawie. Zaznacza jednak, że bardziej wiarygodną informację, czy szpital zapewnia pacjentom właściwy dostęp do opieki medycznej, mogłyby dać tzw. rejestry zdarzeń niepożądanych, w których placówki muszą odnotowywać np. liczbę zakażeń wewnątrzszpitalnych czy skarg pacjentów.

Pomysł, by finanse szpitali były uzależnione od zadowolenia pacjentów, nie wróży dobrze samym placówkom. Z ostatnich badań PBS DGA dla "Gazety Wyborczej" wynika bowiem, że Polacy są bardzo niezadowoleni z pracy lekarzy. Połowa ankietowanych czuje się traktowana przedmiotowo i uważa, że w szpitalach i przychodniach bez powodu traci czas.