Polacy boją się bólu, niektórzy bardziej niż śmierci. Niszczy życie, pozbawia pracy, skazuje na siedzenie w domu. Cierpią bezsensownie, nieraz całymi latami. Tak jak Ilona Jaczyńska z Warszawy, która od czasu wypadku samochodowego żyje w nieustannym bólu. Od 15 lat każdy nieostrożny ruch sprawia, że kobieta niemal mdleje. Albo jak warszawianka Helena Lipińska, która cierpi na zapalenie nerwu trójdzielnego twarzy. Ból czasem budzi ją w nocy. Wtedy leży ona na dywanie. "Wyję" - mówi krótko. "Ból rządzi całym moim życiem".

Reklama

Student z Leszna Bartosz Binasiewicz od dzieciństwa ma ostre migreny. Z bólu wymiotuje. Gdy nadchodzi atak, mężczyzna modli się, by wreszcie lek przeciwbólowy zaczął działać. Ból może nawet zabić. Anastezjolog Tomasz Dangel zna takie przypadki, kiedy noworodki operowane pod zbyt płytką narkozą umierały na skutek wstrząsu bólowego.

Te przykłady można mnożyć w nieskończoność. Jak wynika z badań międzynarodowej grupy ekspertów, ponad połowa pacjentów w Polsce narzeka, że ich ból nie jest skutecznie leczony. Niemal co szósty cierpi czasem tak bardzo, że wolałby umrzeć. O sporym szczęściu może więc mówić Janina Szybińska z Warszawy, która od 20 lat ma bóle kręgosłupa. "Chodziłam od ortopedy do neurologa, ale nikt nie był w stanie mi pomóc. Dopiero niedawno trafiłam do lekarza, który zapytał, jak bardzo mnie boli. I zapisał skuteczne leki" - opowiada kobieta. Lekarz pani Janiny wykonał najprostszą rzecz: zmierzył pacjentce poziom bólu.

Taki sposób oceny stanu chorego jest już od dawna powszechny na Zachodzie, a doskonałym przykładem jego skuteczności jest Francja. 12 lat temu tamtejsze Ministerstwo Zdrowia zamówiło spoty telewizyjne uświadamiające obywatelom, że pobyt w szpitalu nie musi wiązać się z cierpieniem. Akcja dokonała przełomu.

Reklama

"Wcześniej ponad połowa Francuzów nie była zadowolona z tego, jak leczono ich ból. Teraz narzeka na to zaledwie 5 proc. pacjentów" - opowiada anestezjolog Agnieszka Skowrońska, która pracowała nad Sekwaną. O tym, jak ważne są pomiary bólu, lekarka przekonała się wtedy, gdy sama przeszła operację. Przepisane przez kolegę lekarza środki, okazały się zbyt słabe, a ona cierpiała wiele godzin, czekając na kolejną dawkę.

Doktor Jadwiga Pyszkowska z Katowic od blisko 30 lat walczy o to, by każdy lekarz pierwszego kontaktu miał na biurku albo w kieszeni fartucha papierowy miernik. "To mogłoby spowodować prawdziwą rewolucję w leczeniu bólu" - przekonuje. Pierwszy krok już został zrobiony.

Wykonali go lekarze ze szpitala wojewódzkiego w Opolu. Eksperci przekonują, że metodę, którą zastosowali - czyli papierowy miernik bólu - mogłyby bez żadnych dodatkowych kosztów przejąć wszystkie szpitale i gabinety lekarskie w Polsce. DZIENNIK w ramach akcji "Polska bez bólu” będzie więc przekonywać, że mierzenie cierpienia powinno być u nas medycznym standardem.