Historia Gomułki pozostaje zjawiskiem wyjątkowym na tle losów innych przywódców komunistycznych. Co prawda, pod koniec 1948 roku został odsunięty od centrum władzy, a w ramach degradacji powierzono mu ciepłą posadkę wiceprezesa Najwyższej Izby Kontroli, a następnie wicedyrektora oddziału ZUS. W tym samym mniej więcej czasie w Budapeszcie torturowano László Rajka, a w Czechosłowacji zamordowano Rudolfa Slánskýego. W sierpniu 1951 roku Gomułka został aresztowany, ale nie trafił do prawdziwego więzienia, tylko do willi Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego w podwarszawskim Miedzeszynie, nie był tam ani bity, ani torturowany. Nie wszczęto nawet w jego sprawie formalnego śledztwa i nie wysunięto oskarżeń. Nie za bardzo wiedziano, co z zatrzymanym zrobić. Czas działał na jego korzyść. W ZSRR i w całym bloku wschodnim od 1954 roku dało się odczuć postępującą odwilż i kryzys systemu stalinowskiego. Przełomem stała się krytyka stalinizmu dokonana przez Nikitę Chruszczowa. Wywołała szok w elitach politycznych, a za szokiem poszły też zmiany.

Reklama

W kierownictwie PZPR uformowały się dwa obozy, tzw. natolińczycy (nazwa od pałacyku rządowego w Natolinie) i puławianie (od miejsca ich spotkań przy ul. Puławskiej w Warszawie). Ci pierwsi reprezentowali odłam ortodoksyjny i nacjonalistyczny, choć nie wykluczali postalinowskich reform. Drudzy pokazywali bardziej "ludzką" twarz komunizmu, flirtując z inteligencją i obiecując zmiany, choć w istocie ich liberalizm był bardzo ograniczony. Kartą przetargową w rywalizacji obu środowisk stał się Gomułka.

POWRÓT DO WŁADZY

Pozycję Gomułki wzmacniały wypadki losowe i niepokoje społeczne. Bolesław Bierut zmarł w Moskwie, a jego następcą został bezbarwny Edward Ochab. Gdy w Poznaniu w czerwcu wybuchł robotniczy protest, potrafił jedynie nasłać na demonstrujących dwie dywizje pancerne oraz dwie dywizje piechoty i rozpocząć masakrę. W obliczu tej ludzkiej i propagandowo-politycznej klęski zmiany na szczycie władzy były już nieuniknione, choć premier Cyrankiewicz w stalinowskim tonie grzmiał o "odrąbaniu ręki" wrogom "klasy robotniczej". Komunistyczny reżim zmierzał ku rozpadowi, stracił ideologiczną spójność i moc oddziaływania. Jedynym ratunkiem były głębokie (przynajmniej w deklaracjach) reformy i postawienie na przywódcę, który cieszyłby się społecznym poparciem. Kimś takim był Gomułka, otoczony nimbem ofiary stalinowskich prześladowań i obrońcy polskości.

Reklama

Po poznańskim czerwcu zarówno puławianie, jak i natolińczycy zintensyfikowali negocjacje z Gomułką. Ten rozmawiał twardo: chciał być niezależny od obu grup i zdobyć pełnię władzy. Wbrew nadziejom Polaków nawet przez chwilę nie pomyślał o dogłębnej reformie państwa, o rezygnacji z socjalizmu czy uniezależnieniu od Moskwy. Pragnął jedynie nieco "unarodowić" polski komunizm i wyzwolić swoją "robotniczą ojczyznę" od "błędów i wypaczeń" stalinizmu. O tym, że Gomułka nie jest mężem opatrznościowym, społeczeństwo miało się przekonać już po kilku miesiącach jego rządów. Od września 1956 roku w kręgach partyjnej wierchuszki zaczęto głośno domagać się jego powrotu do polityki, o czym informowała nawet prasa. Gomułka - jako gość - 12 października wziął udział w posiedzeniu Biura Politycznego PZPR, na którym wystąpił z żądaniem oddania mu funkcji I sekretarza partii oraz usunięcia Hilarego Minca i Konstantego Rokossowskiego z Biura Politycznego. Kilka dni później wszedł do komisji przygotowującej skład personalny BP, w którym przewagę zyskali puławianie. Najważniejszym uzgodnieniem był wybór Gomułki na I sekretarza partii oraz dokooptowanie do kierownictwa jego współpracowników. Tak się stało na VII Plenum KC PZPR, które odbyło się w listopadzie 1956 roku.

GROŹBA INTERWENCJI

Takie decyzje - co było niezwykłe dla całego bloku wschodniego - podjęto samodzielnie, bez pytania Moskwy o zgodę. Rozwścieczyło to Nikitę Chruszczowa. Stacjonujące w Polsce wojska radzieckie (Północna Grupa Wojsk Radzieckich) ruszyły z Pomorza i Dolnego Śląska w kierunku Warszawy. Na ich przyjście czekały pod bronią nie tylko polskie oddziały, ale też robotnicy kilku zakładów. Z groźbą interwencji zbrojnej na ustach 19 października Chruszczow przybył na warszawskie lotnisko w otoczeniu wysokich notabli, w tym Wiaczesława Mołotowa i marszałka Iwana Koniewa. Spanikowani członkowie KC PZPR, którzy przerwali dopiero co rozpoczęte obrady, stawili się w pośpiechu na powitanie. Nastąpiła pełna dramatyzmu konfrontacja: wściekły Chruszczow już na płycie lotniska wrzeszczał i wymachiwał pięściami. Zignorował Gomułkę, udając, że go nie poznaje, Edwarda Ochaba, dotychczasowego I sekretarza partii, wyzwał od "sprzedawczyków" i padł w objęcia marszałka Rokossowskiego, jak powszechnie uważano, radzieckiego "namiestnika" wojskowego w Polsce. Rozjuszonego przywódcę radzieckiego zawieziono do Belwederu. Kiedy sowieckie kolumny pancerne zbliżały się do Warszawy, załoga fabryki żerańskiej deklarowała walkę do upadłego. Do powstrzymania "sojuszników" szykowało się 3000 robotników i część zdezorientowanego Wojska Polskiego. Jak twierdził I sekretarz Komitetu Warszawskiego PZPR, robotnicy otrzymali od Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego (KBW) 800 sztuk broni palnej, granaty i kilka karabinów maszynowych. Informacja ta jest dzisiaj podawana w wątpliwość i traktowana jako zabieg propagandowy partii, która chciała być odbierana jako współpracująca z klasą robotniczą. Faktem jest jednak, że broń palną i koktajle Mołotowa na Żeraniu przygotowywano, a nastroje były naprawdę bojowe. Tymczasem Gomułkę w trybie pilnym włączono w skład Biura Politycznego. W końcu udało się Chruszczowa udobruchać: zgodził się zaakceptować Władysława Gomułkę jako rządzącego krajem, ten zaś solennie zapewniał o nienaruszalności "sojuszu" z ZSRR i budowie socjalizmu nad Wisłą. Wpływ na decyzję Chruszczowa miała też reakcja Pekinu, który ostro sprzeciwił się interwencji sowieckiej w Polsce. Kiedy 20 października przed godziną siódmą radziecka delegacja odleciała do Moskwy, a "bratnie" oddziały dostały rozkaz odwrotu, Gomułka odetchnął z ulgą. W Polsce zażegnano groźbę wybuchu konfliktu - kilka dni później rozpoczęło się powstanie na Węgrzech.

Reklama

SPOŁECZNA EUFORIA

Po uspokojeniu sytuacji zewnętrznej nowy przywódca partii zabrał się do tonowania rozbudzonych emocji społecznych. W całym kraju odbywały się niezliczone zebrania i wiece popierające zmiany w Polsce. Ożywiły się samorządy, a wiele organizacji oraz instytucji zmieniało skompromitowany skład personalny. W Warszawie tonował nastroje robotnik FSO na Żeraniu Lechosław Goździk, świetny orator. Gomułka mógł się cieszyć z poparcia, ale spontaniczne działania społeczne wywoływały w kręgach władzy strach i były na dłuższą metę nie do zaakceptowania w totalitarnym państwie. Niemniej "Wiesław" musiał iść na ustępstwa: podczas wznowionych obrad plenum KC wyraźnie skrytykował dotychczasową politykę gospodarczą i rolną, w wyniku tego zaczęto masowo rozwiązywać (wbrew oczekiwaniom Gomułki!) spółdzielnie produkcyjne. Zapowiedział ochronę indywidualnych gospodarstw, zniesienie obowiązkowych dostaw, poparł ideę samorządów robotniczych (z której szybko zrezygnował) oraz przyznał, że bunt robotniczy w Poznaniu był usprawiedliwiony. Co więcej, skrytykował kult jednostki, uznał także istnienie różnych dróg prowadzących do socjalizmu. Te deklaracje wywołały społeczną euforię, choć przecież program nowego kierownictwa partii był ograniczony, a proponowane reformy - kosmetyczne. Nie zwracano uwagi na to, że jednocześnie Gomułka zapowiadał brak podwyżek pensji i przekonywał: nie pozwolimy nikomu wykorzystywać procesu demokratyzacji przeciwko socjalizmowi.

Z perspektywy czasu to, że pod koniec października 1956 roku Gomułka cieszył się w Polsce porównywalną popularnością, co Piłsudski w latach 1918-1919 czy Lech Wałęsa na początku lat 80., może się wydać szokujące. Przemówienia wygłoszonego przez niego w Warszawie 24 października uważnie słuchało kilkaset tysięcy ludzi. Przywódca nawoływał do zaprzestania wiecowania i wzięcia się do pracy - jego apel przyjęto za dobrą monetę. Widziano w nim przede wszystkim ofiarę "błędów i wypaczeń" i obdarzono go bezprecedensowym kredytem zaufania społecznego. Tym samym rozwój wypadków w Polsce przybrał zupełnie inny kierunek niż na Węgrzech, gdzie sytuacja się zaostrzała, a skala wprowadzanych reform stała się nie do przyjęcia dla Moskwy. Pierwsze czołgi wjechały do Budapesztu 24 października. Silny opór zmusił je do odwrotu, jednak 4 listopada wróciły, rozpoczynając inwazję radziecką na Węgry. Po kilku dniach powstanie zostało stłumione. Jeśli więc polski październik ’56 kojarzył się ludziom z sukcesem i nadziejami na lepsze życie w "socjalizmie z ludzką twarzą", to węgierski rok 1956 jest wspomnieniem klęski i nawrotem stalinowskich rządów.

ZACHOWAĆ SYSTEM

Ceną za "sukces" była wierność Moskwie i rezygnacja z poważniejszych reform. To dlatego najważniejszym celem Gomułki stało się uspokojenie rozpolitykowanego społeczeństwa. Towarzysz "Wiesław" stosował przy tym metodę kija i marchewki: z jednej strony uwolnił kardynała Wyszyńskiego, przywrócił (nie na długo) lekcje religii w szkołach czy też oddał "Tygodnik Powszechny" dawnej redakcji, ale z drugiej strony dbał o zachowanie i wzmocnienie "kierowniczej roli partii", systemu nomenklatury, centralistycznej gospodarki, a także cenzury. Węgierskie memento było zbyt groźne: Gomułka robił wszystko, by nie stracić zaufania Moskwy, co implikowało zgodę na pełne uzależnienie od Wielkiego Brata. W połowie listopada polska delegacja wyjechała do Moskwy na kolejną turę negocjacji z Chruszczowem, podczas której m.in. zrezygnowała z zapłaty za polski węgiel eksportowany do ZSRR w czasach Stalina.

Najbystrzejsi obserwatorzy sceny politycznej jeszcze pod koniec roku zdali sobie sprawę, że marzenia o nowej Polsce są iluzoryczne. Przy układaniu list kandydatów do wyborów parlamentarnych przewidzianych na styczeń 1957 roku przepadł m.in. popularny przywódca ruchu robotniczo-inteligenckiego Lechosław Goździk, autentyczny "głos" robotników. Kiedy 14 lat później Gomułka zostanie zmuszony do odejścia po kompromitacji w marcu 1968 i grudniu 1970 roku, będzie już kojarzony tylko z szarą "małą stabilizacją", stetryczałym systemem i dogmatycznym uporem. O jego "pięciu minutach" w okresie odwilży niewielu będzie pamiętało.