Według najnowszych danych unijnego biura statystycznego Eurostat współczynnik dzietności w Polsce jest najniższy w Europie. Wynosi tylko 1,27. Tymczasem uznaje się, że aby mogła następować naturalna wymiany pokoleń współczynnik powinien utrzymywać się na poziomie 2,11. W Polsce jest jednak coraz gorzej. Przez 20 lat (1983-2003) liczba urodzeń spadła o połowę.

Reklama

"Gość Niedzielny" pyta, czy grozi nam wymarcie. Jeśli nic się nie zmieni w 2030 roku na 3 osoby pracujące przypadać będą średnio 2 osoby niepracujące. To oznacza ogromne wydatki z budżetu na emerytury, których może nie udźwignąć pracująca część społeczeństwa. Inny scenariusz zakłada import pracowników z przeludnionych krajów afrykańskich czy azjatyckich.

Problem dotyczy całej Europy, choć w państwach starej Unii powoli widać odwracanie się tendencji. Najwyższy we Wspólnocie współczynnik dzietności ma Francja i to tylko dzięki imigrantom.

"Gość Niedzielny" przytacza opinię historyka Nialla Fergusona, który stwierdził, że mamy do czynienia z "największym spadkiem liczby ludności Europy od czasu epidemii czarnej śmierci w XIV wieku".