Fałszywe stuzłotówki i euro wypływały w różnych częściach kraju od kilku lat. CBŚ trafił na trop fabryki po tym, jak zatrzymali 56-letniego mieszkańca województwa świętokrzyskiego z walizką podrobionych pieniędzy.Mężczyzna miał przy sobie 65 tys. zł w lewych stuzłotówkach.
Zatrzymanie naprowadziło ich na trop posesji w świętokrzyskim. Po sześciu godzinach jej przeszukiwania już wydawało sie, że strzał nie jest celny. W pewnym momencie jeden z funkcjonariuszy zwrócił uwagę na podejrzaną ścianę w jednym z pomieszczeń. Po chwili policjant przekręcił kran nad umywalką i przed funkcjonariuszami otworzyły się wrota do skarbca.
W ukrytym pomieszczeniu znaleziono m.in. odczynniki i przedmioty służące do produkcji lewych pieniędzy. To już było coś, choć ciągle brakowało twardych dowodów. Ich znalezienie zajęło kolejnych 14 godzin. Dopiero o świcie zauważono, że kilka kostek brukowych na podjeździe różni się nieco od innych. Okazało się, że przykrywały właz do kolejnego schowka. I to tu fałszerze prowadzili produkcję. Po drabinie policjanci zeszli do skrytki, w której znaleźli tysiące podrobionych stuzłotowych banknotów, dwie sztuki broni palnej i ponad tysiąc sztuk amunicji. Ponadto była tam kompletna linia produkcyjna do robienia "lewych" banknotów o nominałach 100 zł oraz 50 euro. Składały się one z matryc, maszyn drukarskich i offsetowych. Były tam też jeszcze niekompletne banknoty w różnych fazach produkcji.
W sumie zatrzymano trzy osoby, wszystkim grozi 25 lat wiezienia.
Największą nielegalną drukarnię banknotów w Polsce odkryło CBŚ. Nie było jednak łatwo. Przestępcy świetnie ukryli fabrykę. Policjanci odnależli ją dopiero po 20 godzinach przeszukiwania posesji. Aby otworzyć tajne przejście, wystarczyło przekręcić kran. A to jeszcze nie był koniec sekretów.
Reklama
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama