Wielka woda, która dwa tygodnie temu przetoczyła się przez pięć województw, największe szkody wyrządziła na Dolnym Śląsku. Tamtejsze samorządy oszacowały straty na 418 mln zł, najwyższe są w Kotlinie Kłodzkiej. Wczoraj starosta kłodzki potwierdził, że na odbudowę uszkodzonych 205 kilometrów dróg, ponad stu mostów oraz na remonty szkół i przedszkoli jego powiat potrzebuje aż 188 mln zł. "Straty są tak duże, że ich usunięcie zajmie nam dobrych kilka lat" - mówi starosta Krzysztof Baldy. "Na razie wnioskujemy do rządu o sześć milionów złotych, by jak najszybciej wykonać najpilniejsze prace. O resztę pieniędzy poprosimy w najbliższym czasie" - dodaje.

Reklama

Ogromne straty poniosła też Małopolska. Usunięcie zniszczeń w 116 miastach i gminach poszkodowanych przez powódź kosztować tam będzie 400 mln zł. Tylko powiat w Dąbrowie Tarnowskiej wyliczył je na 39 mln zł. Jego starosta, Wiesław Krajewski, załamuje ręce. "Wszystko wskazuje na to, że będziemy musieli zadłużyć samorząd. Bez tego nie damy rady zlikwidować szkód" - mówi.

Niewiele mniej niż Małopolskę powódź kosztowała Podkarpacie. Tamtejsze gminy w przesłanym wojewodzie zestawieniu wyliczyły swoje straty na 381,5 mln zł - do remontu nadaje się ponad 1,4 tys. kilometrów podkarpackich dróg i 215 mostów. W najbardziej poszkodowanym powiecie ropczycko-sędziszowskim, gdzie wartość zniszczeń sięgnęła 107 mln zł, mieszkańcy wciąż porządkują zalane tereny. Z samych Ropczyc wywieziono do tej pory 100 tys. ton śmieci. "Trzeba odbudować niemal wszystko. Począwszy od domów, przez które przetoczyła się fala, po drogi, a nawet kościół" - wylicza Andrzej Marciniec, radny z Ropczyc.

Powódź najmniej dała się we znaki na Śląsku i Opolszczyźnie. Tu straty sięgnęły odpowiednio 30 mln zł i niemal 23 mln zł. Osobne szacunki dotyczące zniszczeń przygotowały firmy ubezpieczeniowe. PZU na wypłatę odszkodowań mieszkańcom zalanych terenów przygotowało prawie 34 mln zł. Na 10 mln zł oszacowali wartość strat eksperci Warty.

Reklama

Tak dużą skalą zniszczeń zaskoczony jest rzecznik rządu Paweł Graś. Zapewnia jednak, że w państwowej kasie znajdą się pieniądze na ich usunięcie. "Premier rozmawiał z ministrami, by na odbudowę zniszczonych przez powódź terenów wygospodarowali pieniądze ze swoich budżetów" - zapewnia Graś.

Jak na razie rząd przygotował jedynie 165 mln zł.