"W szkołach nie może być żadnej segregacji. To jest absolutnie sztywne zalecenie i nie ma od tego wyjątków" - mówiła Hall. Minister wstrzymała powoływanie nowych klas gett, jednocześnie dała swojemu resortowi dwa lata na likwidację już istniejących. "Uznaliśmy, że ze względów pedagogicznych nie zawsze celowe jest rozbijanie społeczności w już istniejących klasach" - uzasadnia swoją decyzję.

Deklaracje ministerstwa ucieszyły osoby, które na naszych łamach oponowały przeciwko szkolnemu apartheidowi. "Bardzo się cieszę z decyzji minister edukacji. Wierzę, że Katarzyna Hall poradzi sobie z zadaniem zintegrowania dzieci romskich z polskimi" - mówi nam ostatni przywódca powstania w getcie warszawskim Marek Edelman.

MEN zapowiada też, że rząd zajmie się likwidacją innej patologicznej praktyki - masowego zsyłania romskich dzieci do szkół specjalnych. Często jedyną podstawą do takiej decyzji była słaba znajomość języka polskiego. Elżbieta Radziszewska, sekretarz stanu w kancelarii premiera, odpowiedzialna za przeciwdziałanie dyskryminacji, zapowiedziała, że skończy z sytuacją, w której mali Romowie dostają do wypełnienia testy psychologiczne w języku polskim, którym nie zawsze dobrze władają. "Zajmiemy się tym na najbliższym posiedzeniu zespołu ds. Romów w MSWiA i zlikwidujemy tę praktykę. Romskie dzieci będą dostawały inne testy. Takie, które pozwolą poznać prawdziwy obraz ich umiejętności" - mówi.

"Chwała Ministerstwu Edukacji za szybką reakcję" - cieszy się prezydent Światowego Związku Romów Stanisław Stankiewicz. Od prezesa Związku Romów Polskich Romana Chojnackiego dowiedzieliśmy się, że w ostatnich dniach obdzwonił działaczy romskich z całej Europy, którzy borykają się z podobnymi problemami. "Mówiłem, że mamy szansę wygrać naszą walkę, bo sprawę nagłośniły media" - mówi Chojnacki. I choć dodaje, że deklaracja MEN "niezwykle cieszy", to zaznacza: "Zobaczymy, czy to są tylko pięknie brzmiące deklaracje, czy też początek konkretnych działań.

DZIENNIK otrzymał zapewnienie, że specjalna komórka w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych zajmie się patologią polegającą na zsyłaniu romskich dzieci do szkół specjalnych. Gazeta dostała pismo od wojewody małopolskiego z obietnicą, że w Maszkowicach na Sądecczyźnie - gdzie DZIENNIK wytropił jeden z przykładów szkolnej dyskryminacji - "jeszcze w sierpniu ruszy program integracyjny" dla Polaków i Romów.







Reklama

p


Wywiad z Katarzyną Hall, szefową resortu oświaty

Anna Monkos: Od kilku dni opisujemy segregację romskich dzieci przez zsyłanie ich do oddzielnych klas. Jak funkcjonowanie klas romskich ocenia minister edukacji?
Katarzyna Hall*: Jednoznacznie negatywnie. Od nowego roku szkolnego dzieci będą uczyły się już w klasach integracyjnych. W szkołach nie może być żadnej segregacji. To jest absolutnie sztywne zalecenie i nie ma od tego wyjątków.

Czy to oznacza, że romskie klasy przestaną istnieć?
Tak. Klasy romskie nie będą od tej pory tworzone. Każde dziecko, które 1 września zgłosi się do pierwszej klasy, czy to szkoły podstawowej, czy gimnazjum, będzie się uczyć w klasie z innymi dziećmi niezależnie od przynależności etnicznej.

A co z tymi klasami, które istnieją już dziś?
Uznaliśmy, że ze względów pedagogicznych nie zawsze celowe jest rozbijanie społeczności w już istniejących klasach. Na definitywne zlikwidowanie klas romskich dajemy sobie dwa lata.

Za dwa lata nie będzie już ani jednej romskiej klasy?
Tak. Nabór do romskich klas wstrzymany jest już teraz, a za dwa lata nie będzie już ani jednej takiej klasy.

Mimo to data 2010 nie powala na kolana. Już w 2004 r. natychmiastowe zamknięcie klas romskich zaleciła Polsce Europejska Komisja przeciw Rasizmowi i Nietolerancji. Nic nie zrobiono w tej kwestii.

W 2004 r. nie było mi dane być ministrem edukacji i zrealizować tego zalecenia. Teraz mogę i zrobię to. Jestem zdeterminowana, znam problem i zobowiązuję się, że doprowadzę do likwidacji tych klas.

Co z dziećmi, które dokończą edukację w romskich klasach? One wciąż będą tracić szansę na zdobycie wykształcenia.
Są asystenci romscy, których misją i zadaniem jest właśnie wyrównywanie szans. Są na to dodatkowe pieniądze. Trzeba skontrolować, jak są wykorzystywane. Spotkam się z kuratorami i zobowiążę ich do nadzorowania pracy asystentów.

W DZIENNIKU opisaliśmy też praktykę zsyłania dzieci romskich do szkół specjalnych ze względu na słabą znajomość polskiego.
Takie rzeczy są kontrolowane i wychwytywane. Przecież każde dziecko, które trafia do szkoły specjalnej, musi mieć specjalistyczne orzeczenie. Ktoś to orzeczenie wydał.

Tyle że z tego, co ustaliliśmy, wynika, że dzieci romskie dostają w poradniach psychologiczno-pedagogicznych testy dla polskich dzieci. A zgodnie z zaleceniami Programu na rzecz Społeczności Romskiej powinny być traktowane jak dwujęzyczne.
Jeśli tak się nie dzieje, jest to temat dla nadzoru pedagogicznego, który powinien wyciągnąć konsekwencje. Jeśli dyrektor szkoły widzi, że dziecko nie zna polskiego, powinien zorganizować dla niego dodatkowe lekcje. To jest jego obowiązek. Jeśli zamiast tego spowodował skierowanie dziecka do szkoły specjalnej, zostaną wobec niego wyciągnięte konsekwencje.

Będzie kontrola w szkołach specjalnych?
Tak. Spotkam się z kuratorami z terenów, gdzie występują takie sytuacje.

Dzieci zesłane do szkół specjalnych tylko ze względu na problemy z językiem wrócą do normalnych szkół?
Nie chciałabym składać deklaracji, zanim nie poznam konkretnych przypadków. Sytuację każdego dziecka trzeba rozpatrywać indywidualnie. Sprawdzić, na jakim jest etapie, jakie ma braki, jaką oferuje mu się pomoc.

Asystentka romska z zespołu szkół specjalnych w Wałbrzychu twierdzi, że w jej szkole połowa dzieci romskich powinna wrócić do normalnej szkoły.
Jeśli jest to prawda, zażądam wyjaśnienia, jak to się stało, że specjaliści z poradni zarekomendowali takie rozwiązanie. Zapytam kuratorium, na ile ten konkretny przypadek jest mu znany.





























Reklama