Nagranie ze studia TVN zrobione tuż przed emisją "Faktów" wyciekło do sieci w piątek wieczorem. Po interwencji stacji filmik, na którym zdenerwowany Kamil Durczok przeklina, siedząc za prezenterskim stołem, błyskawicznie zniknął niemal ze wszystkich serwerów.

Reklama

Ale internauci nie dali za wygraną i przenieśli go na tureckie strony, komentując zachowanie prezentera i samej stacji. Jedni zarzucali Durczokowi fałsz, inni przyznawali, że dziennikarz, "to też człowiek", a "wiąchę zdarza się puścić każdemu".

W ocenie szefa "Faktów" podzieleni są też jego koledzy po fachu. Dorota Gawryluk prowadząca "Wydarzenia" przyznała, że jej samej zdarza się rzucić w studio krwistym słowem. Były szef "Przekroju" Piotr Najsztub mówi DZIENNIKOWI, że stara się przekleństw unikać.

p

BARBARA SOWA: Pan też klnie jak szewc?
PIOTR NAJSZTUB*
: Właściwie to mi się nie zdarza. Przeklinam w zasadzie tylko w żartach, wtedy brzmi to komicznie i to nie tylko w wąskim gronie, ale też w większym i dystyngowanym towarzystwie. Na przykład po to, żeby wzbudzić konsternację wśród wszystkich tych, którzy piją herbatkę, odginając przy tym mały paluszek. To są wyjątki. Na co dzień proszę osoby z mojego otoczenia o to, żeby nie przeklinały. Może to wynika z faktu, że w latach 80. siedziałem w celi z kryminalistami, którzy bez przerwy klęli. Nawet ich prosiłem o złagodzenie języka. I często mi się to udawało. Nie przeklinam, bo uważam, że to utrudnia rozmowę, poza tym jak słyszę przekleństwa, to mnie skręca w środku.

Reklama

A więc nie wszyscy dziennikarze folgują sobie w ten sposób?
Oczywiście każdy z nas jest człowiekiem. Nawet Jackowi Żakowskiemu się to zdarza. Ale to nie jest kwestia stresującego zawodu. Przeklinanie się zdemokratyzowało, dziś "k...a" rzucona zamiast przecinka bywa nawet w dobrym tonie, także wśród inteligentów. Nie ma już zawodów od tego wolnych. Może poza dyplomacją. Dawny styl odszedł w niepamięć.

Kamil Durczok tłumaczył, że na 20 minut przed programem po prostu nie ma czasu na język dyplomacji.
W takim momencie pojawia się stres, bo dziennikarza gonią sekundy. Ale każdy radzi sobie z tym po swojemu. Przekleństwa to chyba mało skuteczny środek egzekwowania czegokolwiek. Warto korzystać z bogactwa naszego języka. Poza tym każdy, kto zajmuje się zarządzaniem, nie ważne, czy jest szefem warsztatu samochodowego, szefem kuchni czy serwisu informacyjnego, powinien wiedzieć, że przeklinanie to wyraz bezradności. Dobry szef powinien patrzeć na sytuację rzeczowo i egzekwować polecenia prostymi rzeczowymi zdaniami, bez zbędnych emocji.

*PIOTR NAJSZTUB jest publicystą "Przekroju"