4-letni Michałek z Warszawy utopiony w Wiśle

Małego, ufnego chłopca zabił w 2001 roku kochanek jego matki. Odebrał go z przedszkola wraz z kolegą. Poszli nad Wisłę. Tam utopili Michałka. Do tej pory nie zapadł żaden prawomocny wyrok na jego matkę. Prokuratura uważa, że kobieta namówiła kochanka do zabicia jej synka. On już jest w więzieniu - dostał 25 lat, jego kompan 15 lat. Ale to nie przywróci życia Michałkowi, który - jak zeznała wychowawczyni z przedszkola - zawsze bardzo się cieszył, gdy odbierał go partner matki.

Reklama

Zwłoki czwórki dzieci w beczkach po kapuście

Cała Polska była w szoku, gdy morderstwa wyszły na jaw. Koszmar zaczął się w 1999 roku. Wtedy Jadwiga i Krzysztof N. nie zawieźli do lekarza swojego synka Kamila, który był poważnie chory. Chłopiec zmarł, a rodzice włożyli jego ciało do beczki po kapuście. Później postanowili zabić kolejną dwójkę swoich dzieci. Bo im przeszkadzały. Brata bliźniaka zmarłego Kamila otruli tabletkami relanium. Próbowali też to samo zrobić z 7-letnią córką. Na szczęście nie udało im się. Potem zabili jeszcze dwójkę nowo narodzonych dzieci.

Kiedy z piątki ich dzieci żyła już tylko najstarsza córka, urządzili jej prawdziwe piekło. Dziewczynka żyła w ciągłym strachu przed oprawcami swojego rodzeństwa. Nie puszczali jej do szkoły i znęcali się nad nią psychicznie. Ten koszmar przerwało dopiero aresztowanie Jadwigi i Krzysztofa N.

Za straszliwe czyny na swoich dzieciach będą siedzieć w więzieniu do końca życia. "Nie potraficie kochać i daliście temu wyraz, dokonując tych zbrodni. Nie zasługujecie na miano ojca i matki. Jesteście zbrodniarzami własnych dzieci" - mówił sędzia Marek Chmiela, ogłaszając wyrok.

Reklama

Koszmar w Czerniejowie pod Lublinem

Tutaj też ciała dzieci odnaleziono w beczkach po kapuście. Były ukryte w domu Jolanty i Andrzeja K. W beczkach było pięć malutkich ciałek. Sąd uznał, że matka z premedytacją i w niezwykle wyrachowany sposób zabijała noworodki. Rodziła w wannie, a woda miała stłumić krzyk bezbronnych istot. Jeden przypadek jest szczególnie wstrząsający - kobieta urodziła i zabiła dziecko w nocy, a ciało dziecka ukryła do rana pod wanną. Ale wyrok dożywocia dla niej został uchylony. Bo w tym samym procesie jej mąż został uniewinniony. Jak to możliwe, że nie wiedział o pięciu ciążach swojej żony?! Proces obojga małżonków ruszy ponownie.

Zbrodnia nauczycielki na uczniu w Czarnej Białostockiej

Okrutne zabójstwo 11-letniego Piotrusia wstrząsnęło całą Polską. Mariola Myszkiewicz - nauczycielka z 17-letnim stażem - wbiła nóż w dziecko 30 razy. To była głupia zbrodnia. Bo nauczycielka zabiła chłopczyka tylko po to, żeby zemścić się na jego ojcu i jednocześnie swoim partnerze, który ją zostawił po czterech latach związku. Piotruś był jej uczniem. W trakcie lekcji zwabiła go do gabinetu lekarskiego. I zaatakowała nożem introligatorskim. Chłopiec nie mógł przeżyć, bo wbijała nóż w szale. Sąd skazał ją na 25 lat więzienia. Kasacja nie została uwzględniona.

Przyrodnia siostra zabiła 6-letniego Krystiana, bo ją denerwował

Serce? Uczucia? Tego ta 20-letnia dziewczyna po prostu nie ma. Wraz ze swoim 19-letnim chłopakiem brutalnie zamordowała Krystianka w 2002 roku. Ona poderżnęła mu gardło, on dobijał go cegłami. Oboje zabrali chłopca na spacer. Na pobliskiej budowie zamordowali go. A potem udawali, że pomagają policji, kiedy rozpoczęły się poszukiwania chłopca. Dziewczyna i jej chłopak dostali po 25 lat więzienia, ale sąd apelacyjny uchylił ten wyrok i skierował do ponownego rozpatrzenia. Ale chodziło tylko o motywy zbrodni, ich udział w niej nie budził wątpliwości sądu. Dziewczyna opowiadała, że zabiła przyrodniego braciszka, bo zdradzał rodzicom, gdzie i z kim jego siostra spędza wolny czas. Sędzia w pierwszym procesie zabójców musiał przerwać rozprawę, bo tak się wzruszył tragicznym losem Krystianka.

Reklama

Mieli być rodzicami, byli katami Oskarka

Mamy świeżo w pamięci tę zbrodnię. Kiedy się słucha opisu tych stwierdzonych przez biegłego u Oskara obrażeń, trudno sobie wyobrazić, że takie zachowanie mogło mieć miejsce w stosunku do małego dziecka ze strony matki i człowieka, który miał zastępować dziecku ojca - mówił sędzia Jacek Gasiński, ogłaszając wyrok. Joanna M. i jej kochanek Artur N. dostali po 25 lat więzienia. Publiczność na sali wtedy gwizdała, domagając się dożywocia.

Oskarek niemal od urodzenia przeżywał koszmar. Okrucieństwo jego matki i jej kochanka nie znało granic. Malutki chłopczyk był bity pięściami, pogrzebaczem, kopany, popychany na rozgrzany piec. Bili go, gdy był głodny. Bili, gdy płakał. Bili, gdy się moczył ze strachu przed nimi. Oskarek miał wybite zęby i złamaną rękę. Jego opiekun w marcu zeszłego roku tak mocno go bił pięściami w brzuch, że chłopczyk zmarł. Sędzia Gasiński podkreślał: "Nie można znaleźć wytłumaczenia zachowania żadnego z oskarżonych".