Przez całą środę pełny skład TK badał, na wniosek b. Rzecznika Praw Obywatelskich Janusza Kochanowskiego, zgodność dekretów z 12 grudnia 1981 r. z konstytucją PRL i obecną. Na koniec niemal ośmiogodzinnego posiedzenia prezes TK Andrzej Rzepliński powiedział, że postępowanie w sprawie jest odroczone; nie podał powodów. Nie wiadomo, czy 16 marca zostanie ogłoszony wyrok.

Reklama

Uznanie niekonstytucyjności dekretów mogłoby otworzyć drogę do kwestionowania wyroków sądów - w sprawach niezwiązanych z działaniem na rzecz niepodległości - wydanych na podstawie przepisów stanu wojennego oraz do ubiegania się o odszkodowania za nie. Taki wyrok TK mógłby np. umożliwić wznawianie postępowań karnych na korzyść skazanych w stanie wojennym za czyny formalnie kryminalne (np. oddalenie się z pracy uznawano za dezercję).

TK może badać akty prawne już nieobowiązujące, jeśli wywierają skutki dla fundamentalnych praw człowieka. Gdy w 2008 r. Kochanowski kierował wniosek do TK, mówił, że nigdy nie zbadano konstytucyjności dekretów, co powoduje, że pokrzywdzeni przez ówczesne władze mają utrudnione, a niekiedy zamknięte drogi dochodzenia swych praw. Osoby, które wtedy internowano, uwięziono bądź zwalniano z pracy, do dziś ponoszą tego konsekwencje, np. mają niższe emerytury, bo nie mogą udokumentować okresu zatrudnienia lub w owym czasie były bezrobotne - argumentował Kochanowski.

Jak mówił, niezgodność dekretów z konstytucją PRL "nigdy nie budziła wątpliwości", bo Rada Państwa mogła wydawać dekrety jedynie między sesjami Sejmu - tymczasem w grudniu 1981 r. sesja trwała. Dekrety wydane podczas sesji nie mogły być też zatwierdzone przez Sejm, który powinien był usunąć wadliwie wydane dekrety z porządku prawnego - argumentował RPO. Tymczasem w styczniu 1982 r. Sejm zatwierdził dekrety.

Reklama

Zdaniem RPO dekrety były też niekonstytucyjne, bo nie zostały należycie ogłoszone. Wobec tego nie mogły one obowiązywać od 12 do 16 grudnia, gdyż Dziennik Ustaw z ich treścią wydrukowano dopiero 17-18 grudnia. Spowodowało to m.in., że w początkowym okresie sędziowie orzekający w sprawach z dekretu posługiwali się maszynopisami dostarczonymi przez posłańca. Stosowanie dekretów w odniesieniu do okresu sprzed ich opublikowania w DzU prowadziło do działania prawa wstecz - podkreślał RPO.

Wniosek Kochanowskiego podtrzymał przedstawiciel obecnego RPO Ireny Lipowicz. Przed TK Mirosław Wróblewski podkreślał, że nie ulega wątpliwości, iż dekrety przyjęto niezgodnie z prawem i paktami międzynarodowymi ratyfikowanymi przez PRL. Dodał, że dekrety uchylono dopiero w 2002 r., ale do dziś wywierają skutki co do praw obywateli (np. z zakresu prawa pracy), wobec czego wyrok TK jest konieczny. Podano przykład, gdy ktoś oddalił się ze zmilitaryzowanego zakładu pracy, a sąd wojskowy skazał go za dezercję.



Reklama

Poseł PiS Andrzej Dera mówił, że stan wojenny wprowadzono z ewidentnym naruszeniem konstytucji PRL, którą naruszono też antydatowaniem dekretów. Dodał, że przedstawiciele ówczesnych władz mówią o działaniu w stanie "wyższej konieczności", ale do dziś nie odnaleziono na to dowodów.

Także według wiceprokuratora generalnego Roberta Hernanda złamanie prawa było "ewidentne". Dodał, że nie powinno się badać samej uchwały Rady Państwa o stanie wojennym; wniósł o umorzenie tego wątku. Zdaniem Hernanda było to formą realizacji kompetencji Rady Państwa, która generalnie miała prawo wprowadzenia stanu wojennego, ale nie mogła wydawać dekretów podczas sesji Sejmu.

Przemawiali też reprezentanci IPN zaproszonego przez TK do udziału w sprawie. Prok. IPN Piotr Stawowy podkreślił, że niektóre wyroki ze stanu wojennego "pozostają w obrocie prawnym". Wymienił skazania "niepolityczne", np. za przebywanie poza miejscem zamieszkania, za nieprzestrzeganie godziny milicyjnej lub za czyny kryminalne, spenalizowane w dekretach (sprawcy tych czynów nie mają prawa do odszkodowań). Według IPN ok. 170 tys. osób ukarano według prawa wojennego za wykroczenia niezwiązane z działaniem na rzecz niepodległości - niemal 80 proc. spraw dotyczyło nieprzestrzegania godziny milicyjnej.

W pytaniach sędziowie poruszali m.in. kwestie odszkodowań dla osób ukaranych w stanie wojennym, które nie działały na rzecz niepodległości (od 1991 r. za takie działania przyznawane są zadośćuczynienia). Prok. Andrzej Stankowski podkreślał, że dziś generalnie nie dostaje ich ten, kto nie działał na rzecz niepodległości.

"Czy na wyroku skorzystałyby osoby, które popełniły czyny kryminalne; czy byłoby tu jakieś sito?" - pytał sędzia-sprawozdawca Mirosław Granat. "Takim sitem byłyby podstawy skazania" - padła odpowiedź od RPO. Według prok. Stankowskiego to sądy "miarkowałyby skutki" ewentualnych wznowień postępowań i decydowałyby, na ile dana represja sądowa była bezprawna.

"Nie chodzi tylko o odszkodowania, ale też i o przywrócenie godności pokrzywdzonym" - mówili przedstawiciele RPO. Dodawali, że dziś obywatelom trudno jest wykazać w sądach, że dany funkcjonariusz z PRL w ich sprawie złamał prawo - co jest warunkiem uzyskania odszkodowania. Według RPO prawa do odszkodowania nie mają też internowani z powodów kryminalnych.



Pytano też o relacje między unieważnianiem wyroków na opozycjonistów skazywanych w stanie wojennym a uchwałą Sądu Najwyższego z 2007 r. uznającą, że IPN nie może ścigać sędziów, którzy ich skazywali między 12 a 16 grudnia 1981 r. Dera przyznał, że jest tu sprzeczność. Stawowy mówił, że po uchwale SN IPN nie ściga już sędziów stanu wojennego.

Stan wojenny miał zdławić NSZZ "Solidarność" i zapewnić utrzymanie władzy przez partię komunistyczną. Jego autorzy uzasadniali to niebezpieczeństwem przejęcia władzy przez "Solidarność". Stan wojenny miał być "mniejszym złem" wobec rzekomej groźby interwencji wojsk radzieckich. Historycy odrzucają dziś tę tezę. IPN ustalił 56 śmiertelnych ofiar stanu wojennego.

W 1992 r. Sejm przyjął uchwałę, że stan wojenny był nielegalny. W 1996 r. Sejm, głosami ówczesnej koalicji SLD-PSL, nie zgodził się by Wojciech Jaruzelski, Czesław Kiszczak ani inni członkowie Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego odpowiadali przed Trybunałem Stanu. Od września 2008 r. w Sądzie Okręgowym w Warszawie trwa proces autorów stanu wojennego z oskarżenia IPN. W procesie zostało dziś czworo podsądnych: 87-letni b. szef PZPR, b. premier, b. szef MON i WRON gen. Jaruzelski, 85-letni b. szef MSW Kiszczak, b. szef PZPR 83-letni Stanisław Kania i b. członkini Rady Państwa 81-letnia Eugenia Kempara.