Zdaniem członka sejmowej komisji śledczej badającej okoliczności porwania i śmierci Olewnika Andrzeja Dery (PiS) publikacja dokumentów nie narusza prawa. Natomiast pełnomocnik rodziny Olewników Bogdan Borkowski jest nią "zszokowany".

Reklama

Wśród opublikowanych przez Latkowskiego akt ze sprawy Olewnika są m.in.: listy z aresztu szefa grupy porywaczy Wojciecha Franiewskiego, protokoły zeznań jego żony z lat 2004-2006, postanowienie z lipca 2008 r. o umorzeniu śledztwa ws. samobójstwa Franiewskiego, opinie nt. samobójstw porywaczy i zabójców Olewnika oraz zeznania innych świadków.

Latkowski napisał w sieci, że zdecydował się upublicznić te dokumenty, żeby każdy sam mógł sobie wyrobić zdanie o sprawie Olewnika.

Trynka powiedział, że nie widział dokumentów opublikowanych przez Latkowskiego. "Jeśli rzeczywiście są to materiały z naszego śledztwa, to są objęte tajemnicą i ich ujawnienie byłoby przestępstwem" - dodał. Podkreślił jednak, że przed dokładną analizą upublicznianych dokumentów za wcześnie jest mówić o ewentualnej odpowiedzialności karnej Latkowskiego.

Reklama

"Trzeba pamiętać, że aktami sprawy dotyczącej porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika dysponuje również sejmowa komisja śledcza" - dodał.

Według Dery opublikowanie dokumentów jest legalne. "Z tego, co widziałem, dokumenty te mają już charakter rzeczy osądzonej, pochodzą ze spraw i postępowań już prawomocnie zakończonych" - powiedział. Dodał, że do złamania prawa doszłoby, gdyby wśród ujawnionych materiałów znalazły się dokumenty z ciągle prowadzonego śledztwa przez Prokuraturę Apelacyjną w Gdańsku. Bada ona m.in. zaniedbania, do których doszło w czasie postępowań dotyczących sprawy Olewnika. "Taka publikacja może budzić wątpliwości natury etycznej, ale kolizji prawnej raczej nie ma" - ocenił poseł.

Pełnomocnik rodziny Olewników mecenas Bogdan Borkowski powiedział PAP, że jest zszokowany upublicznieniem przez Latkowskiego tych dokumentów. W jego ocenie to naruszenie dobra śledztwa i do rozstrzygnięcia przez prokuraturę pozostaje kwestia, czy w tym przypadku nie zachodzi możliwość popełnienia przestępstwa.

Reklama

"My się temu przyjrzymy z punktu widzenia rodziny" - powiedział pełnomocnik Olewników. Uściślił, iż chodzi o ustalenie, czy publikacja nie narusza dóbr osobistych rodziny Olewników, która w śledztwie występuje jako strona pokrzywdzona.

"Jestem zszokowany, bo jednak to są dokumenty ze śledztwa. Bez względu na to, czy to śledztwo się zakończyło postępowaniem sądowym i prawomocnym wyrokiem Sądu Okręgowego w Płocku, czy też toczy się w Prokuraturze Apelacyjnej w Gdańsku, to jednak wydaje mi się, że to (publikacja - PAP) jest absolutnie źle dla sprawy" - powiedział PAP Borkowski. Podkreślił, iż w sprawie uprowadzenia i zabójstwa Krzysztofa Olewnika nie o chodzi o to, by "poprzez wybiórcze pokazywanie jakichś dokumentów" opinia publiczna wyrabiała sobie zdanie. "To budzi mój sprzeciw, absolutnie, to nie powinno tak być, że dopuszczamy w ogóle upublicznianie takich dokumentów, jak zeznania świadków, czy opinie biegłych. Absolutnie uważam, że to zła praktyka" - oświadczył mecenas.



Przypomniał też, że gdańska prokuratura apelacyjna nadal prowadzi śledztwo, m.in. w celu wykrycia ewentualnych zleceniodawców oraz innych, nieznanych dotąd sprawców uprowadzenia i zabójstwa Krzysztofa Olewnika, i w związku z tym "nadal obowiązuje tajemnica śledztwa, w tym tajemnica tych dokumentów, które były wykorzystane w toku wcześniejszego postępowania zakończonego wyrokiem", czyli skazaniem przez Sąd Okręgowy w Płocku grupy porywaczy i zabójców w marcu 2008 r.

"Zupełnie nie rozumiem, dlaczego pan redaktor Latkowski na tym etapie decyduje się w ogóle publikować materiały, to nie są jeszcze materiały historyczne" - dodał Borkowski.

W przyszłym tygodniu sejmowa komisja śledcza badająca sprawę Olewnika ma przyjąć raport końcowy ze swych prac. Na razie nie ma zgody, czy w raporcie wymienić z nazwiska winnych zaniedbań, czy zostawić to prokuraturze. Projekt raportu liczy ponad 260 stron plus załączniki. Zawiera analizę błędów policji i prokuratury oraz opis, kto z policji i kto z prokuratury w danym czasie nadzorował działania operacyjne i śledcze.