W środę na wniosek Olewnika, który tego dnia ma uczestniczyć w posiedzeniu sejmowej komisji sprawiedliwości, sąd przerwał rozprawę do piątku.

Pełnomocnik Rutkowskiego, mecenas Maciej Morawiec, odczytując akt oskarżenia, zarzucił Olewnikowi, że udzielając wypowiedzi telewizji TVN24 w październiku 2009 r., pomówił Rutkowskiego m.in. o to, że współdziałał z porywaczami jego syna Krzysztofa Olewnika, lansując wersję o samouprowadzeniu, a także nazwał detektywa "typowym oszustem". W tej wypowiedzi Olewnik zarzucił też Rutkowskiemu wyłudzenie około miliona złotych.

Reklama

Olewnik nie przyznał się do zarzutów. W odczytanym oświadczeniu podkreślił, że skoro organy ścigania pozostały głuche na zgromadzone dowody, to on miał obowiązek wyrazić się tak, jak się wyraził. Dodał, iż chodzi mu o to, aby nie dopuścić, by detektyw Rutkowski "szkodził innym ludziom i żerował na ich tragedii". "To, że moje twierdzenia są prawdziwe, chcę wykazać przed sądem dowodami" - oświadczył Olewnik.

W środę sąd ponownie wezwał strony do zawarcia ugody, jednak zarówno Olewnik, jak i Rutkowski uznali, że jest to niemożliwe (do zawarcia ugody między stronami nie doszło podczas posiedzenia pojednawczego w lipcu).

W środę Olewnik oświadczył, że dowody, które zna, jednoznacznie wskazują, że oskarżenie go przez Rutkowskiego o pomówienie jest bezpodstawne i w tej sytuacji ugoda byłaby - jak to określił - nielogiczna. "Uważam się za oszukanego" - dodał.

Reklama

Z kolei Rutkowski ocenił, że Olewnik - jak to ujął detektyw - zapędził się za daleko i nie może już przeprosić, bo oznaczałoby to przyznanie się do błędu. "Stanowisko oskarżonego, upór i buta nie dają możliwości pojednania" - oświadczył Rutkowski.

Rutkowski powiedział dziennikarzom przed rozprawą, że spodziewa się od sądu sprawiedliwości. Mówił, że w pełni rozumie ból Olewnika po stracie syna, ale nie może zgodzić się na bezpodstawne oskarżenia z jego strony. "Nie można słowami zabijać żywych ludzi" - dodał detektyw. Olewnik stwierdził z kolei, że podczas procesu udowodni swoją niewinność. "Uważam, że miałem prawo tak powiedzieć (o Rutkowskim - PAP), znając dowody" - podkreślił.

Reklama



Oskarżenie Rutkowskiego wobec Olewnika wniesione pod koniec 2009 r. obejmuje zarzut pomówienia o postępowanie, które może go poniżyć w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego do wykonywania zawodu, a także znieważenia za pomocą środków masowego komunikowania. Grozi za to kara grzywny, ograniczenia wolności lub więzienia do 2 lat.

Według Rutkowskiego chodzi o "szereg wypowiedzi", w których został on pomówiony o wzięcie od Włodzimierza Olewnika pieniędzy, poza kwotą 20 tys. zł zawartą w fakturze wystawionej w październiku 2001 r. za miesięczne usługi detektywistyczne w sprawie porwania syna Włodzimierza Olewnika.

Podczas środowej rozprawy Rutkowski, występujący w sprawie jako pokrzywdzony, zgodził się na obecność mediów w trakcie postępowania.

Sąd zdecydował, że wystąpi ponownie do TVN24 z wnioskiem o udostępnienie nagrania wypowiedzi Olewnika oraz danych dziennikarza, który przeprowadzał rozmowę; dotychczas sąd, mimo prośby skierowanej do telewizji, nie otrzymał nagrania. Sąd postanowił też zwrócić się do gdańskiej Prokuratury Apelacyjnej o informację, czy prowadzi postępowanie przygotowawcze nie przeciwko, ale w sprawie ewentualnego podejrzenia przyjęcia pieniędzy przez Rutkowskiego.

Prokuratura Apelacyjna w Gdańsku wyjaśnia m. in. nieprawidłowości we wcześniejszym postępowaniu, dotyczącym uprowadzenia w 2001 r. i zabójstwa dwa lata później Krzysztofa Olewnika, w tym także okoliczności podejmowanych wówczas przez policję działań. Wcześniej prokuratura ta informowała sąd, że w prowadzonym tam wielowątkowym postępowaniu Rutkowski nie jest osobą podejrzaną.

Olewnik, zeznając w listopadzie 2009 r. przed sejmową komisją śledczą badającą sprawę uprowadzenia i zabójstwa jego syna, również mówił, że ma dowody na to, iż Rutkowski przyczynił się do wyłudzenia od niego miliona zł. Powołał się na zasłyszaną rozmowę między Rutkowskim a człowiekiem z jego biura, z której miało wynikać, że detektyw o wszystkim wiedział. Z kolei Rutkowski zaprzeczył, by chodziło o milion złotych, a pieniądze wyłudzał informator agencji detektywistycznej Andrzej K., który został skazany za to w 2008 r. przez sąd w Płocku na trzy lata pozbawienia wolności. Rutkowski podkreśla, że Andrzej K. nie był nigdy pracownikiem jego agencji, a sami pracownicy mieli zakaz kontaktowania się z nim.

Terminy rozpraw w procesie w sprawie z prywatnego aktu oskarżenia Rutkowskiego wobec Olewnika wyznaczone są do połowy listopada.