Takiej potrzeby – w zakresie współpracy między sądami – nie widzi Krzysztof Kwiatkowski, minister sprawiedliwości.
Wypowiedzenie to konsekwencja wpadki polskich prokuratorów, którzy udostępnili białoruskim śledczym informacje o koncie bankowym opozycjonisty Alesia Bialackiego. Powoływali się właśnie na to porozumienie.
Zamiar Seremeta krytykują środowiska opozycyjne na Białorusi. – Rozwiązanie umowy o współpracy między prokuraturami to niebezpieczny precedens. Może utrudnić walkę z przestępczością zorganizowaną, handlem narkotykami i ludźmi. Tu chodzi o zwykłe niechlujstwo polskiej prokuratury, a nie o problem zapisów prawnych – mówi „DGP” Aleksander Milinkiewicz, były kandydat na prezydenta Białorusi.
Polsko-białoruska współpraca prawna opiera się na umowie międzynarodowej z 1994 r. Dołączono do niej dwa porozumienia, które miały ułatwić realizację jej postanowień. Pierwsze pozwala na składanie wniosków przez białoruskich śledczych do polskich prokuratur bez pośrednictwa Prokuratury Generalnej. Drugie dotyczy spraw sądowych i obejmuje sprawy karne, rodzinne, cywilne i gospodarcze. I tutaj nic się nie zmieni.
Reklama
– Po sprawie Alesia Bialackiego zleciłem szczegółowe przeanalizowanie, czy tego porozumienia sądy białoruskie nie wykorzystały do pozyskania danych, których strona polska nie powinna udostępnić – mówi Krzysztof Kwiatkowski. Jego obawy się nie potwierdziły. Nie ma więc potrzeby zmieniać zasad współpracy. Zwłaszcza że – jak podkreśla minister – to polska strona częściej korzysta z ułatwień, jakie wynikają z umowy i porozumienia. Dla przykładu – dzięki nim polski przedsiębiorca może się umówić z białoruskim kontrahentem, że przyszłe spory będą rozpatrywane przez nasze, a nie białoruskie sądy.
Reklama