„Miliard odszkodowania dla gmin za zbyt wiele ekologii” – ten artykuł w DGP sprzed dwóch tygodni wywołał falę dyskusji. Włączyły się w nią nie tylko samorządy, które żądają od państwa rekompensat za to, że wspólnie z Brukselą odgórnie ustala na ich terenach obszary objęte programem ochrony Natura 2000, lecz także osoby prywatne zamieszkujące tereny „ekogmin”. Twierdzą, że samorządy stosują wobec nich identyczne „ekologiczne represje”, jak państwo wobec gmin. Na prywatnych działkach ustalają tereny chronione, przez co stają się one całkowicie bezużyteczne. Co więcej, odmawiają wypłaty rekompensat z tego tytułu.
Jedna z czytelniczek opisała przypadek kilkunastu właścicieli działek o łącznej powierzchni 21 ha położonych w sąsiedztwie parku krajobrazowego w Gdyni. Od kilku lat walczą z miastem o odszkodowanie za utworzenie na ich działkach w 2008 r. użytku ekologicznego. Samorząd argumentował decyzję występowaniem tu traszki grzebieniastej. Teraz nie można tam nic wybudować (seria zakazów zawarta w art. 45 ustawy o ochronie przyrody), a teren stracił przez to na wartości.
– Gmina nie chce wypłacić nam odszkodowania. Skierowaliśmy sprawę do sądu, ale od stycznia 2010 r. odbyła się tylko jedna merytoryczna rozprawa – mówi Joanna Melcer, właścicielka jednej z działek. Miasto nie chce wypłacić rekompensat, ponieważ uznało, że nawet po wprowadzeniu ograniczeń ekologicznych nie nastąpiła zmiana w sposobie korzystania z nieruchomości.
Problem jest coraz poważniejszy. Do biura rzecznika praw obywatelskich rocznie spływa 50 – 60 skarg od mieszkańców, których działki zostały objęte różnymi formami ochrony przyrody. Piszą wprost: samorządy ograniczają prawo własności. – Przepisy są niejasne. Rozważamy zaskarżenie ich do Trybunału Konstytucyjnego – mówi Artur Zalewski z biura RPO.
Reklama
Identyczny problem jak ten z Gdyni mieli właściciele 106 działek we wsi Gąski, w gminie Mielno. W latach 2004 – 2005 kupili ziemię od rolnika. W 2010 r. radni ustanowili na tych terenach użytek ekologiczny. Dziś obie strony walczą w sądzie.
Reklama
Ustanowienie użytku ekologicznego jest dopuszczalne ustawowo. Odszkodowanie ustalane jest na podstawie ustawy o gospodarce nieruchomościami – przyznaje Maciej Krotoski, adwokat z kancelarii Krotoski Adwokaci. Dodaje jednak, że w postępowaniu powinna być ustalana szkoda właściciela i ewentualny spadek wartości nieruchomości. Ale broń w postaci użytku ekologicznego jest obosieczna. W zeszłym roku mieszkańcy os. Tysiąclecia w Poznaniu, broniąc się przed budową kolejnego bloku, złożyli w miejskim urzędzie wniosek o ustanowienie użytku ekologicznego, argumentując, że na tym terenie występują traszki. Teren chroniony powstał w lipcu i sprawa wydawała się zamknięta. Ale tylko do czasu, gdy deweloper pokazał wcześniej uzyskane warunki zabudowy terenu od wojewody. Na plac budowy wjechały koparki i... stanęły. Sąd Administracyjny w Poznaniu uchylił pozwolenie na budowę bloku. Przepychanki z mieszkańcami trwają do dziś.
PRAWO
Kto może ustanowić użytek
Użytki ekologiczne tworzy się z reguły na niewielkich terenach, cennych przyrodniczo. Ich ustanawianie umożliwia ustawa o ochronie przyrody z 2004 r.
O powstaniu użytku ekologicznego decyduje rada gminy poprzez uchwałę, w której określa m.in. nazwę danego obiektu, jego obszar, szczególne cele ochrony oraz zakazy właściwe dla tego miejsca (spośród listy zakazów określonych w art. 45 ustawy). Wniosek o utworzenie użytku złożyć mogą także mieszkańcy. Powinien zawierać nazwę terenu, lokalizację, opis geologii, flory i fauny, a także zakazy wybrane z ustawy. W dwóch przypadkach rada gminy może znieść użytek ekologiczny – gdy utraci wartość (konieczne są wtedy uzgodnienia z regionalnym dyrektorem ochrony środowiska) lub jeśli ma na nim powstać inwestycja celu publicznego, czyli np. droga lub tory kolejowe.