Dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Białej Podlaskiej od 2008 r. przez kolejne trzy lata zwiększył zadłużenie placówki z 20 mln zł do 32 mln zł. W tym okresie otrzymał łącznie ponad 60 tys. zł nagrody. W 2010 r. dodatkowe pieniądze trafiły też do szefa Szpitala Wojewódzkiego im. Jana Pawła II w Zamościu. I to mimo że w 2009 r. nie odrobił strat zadłużenia z poprzedniego roku.
Przyznawanie ekstrabonusów mimo trudnej sytuacji placówek to norma. Potwierdza to sonda przeprowadzona przez DGP w szpitalach zarządzanych przez powiaty, niektóre miasta oraz urzędy marszałkowskie, a także w szpitalach klinicznych. Taka premia, zgodnie z ustawą kominową (a dyrektorzy publicznych szpitali pod nią podlegają), może wynieść do trzykrotności wynagrodzenia: ponad 40 tys. zł.
Nagrody są dzielone hojną ręką. Dostał ją np. w 2010 r. dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego im. Stefana Kardynała Wyszyńskiego w Lublinie, gdzie zadłużenie wzrosło ze 116 mln zł do 127 mln zł.
Za ten sam okres ekstrabonus w wysokości 15 tys. zł otrzymał szef Specjalistycznego Zakładu Opieki Zdrowotnej nad Matką i Dzieckiem w Gdańsku. A zadłużenie placówki wzrosło o 15 proc. Podobna sytuacja była w SPZOZ w Nowym Dworze Gdańskim. Dyrektor tej placówki otrzymał 15 tys. zł nagrody, chociaż zanotował 9-proc. wzrost zadłużenia. Dla porównania szef Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego im. J. Korczaka w Słupsku, którego placówka wykazywała stały poziom zadłużenia, bonusu nie dostał. A w powyższych trzech przypadkach nagrodę przyznawał ten sam organ prowadzący, czyli Urząd Marszałkowski Województwa Pomorskiego.
Reklama
W 2009 r. wypłacono 35 tys. zł nagrody dyrektorowi Samodzielnego Szpitala Klinicznego im. Prof. Orłowskiego w Warszawie. Szpital był zadłużony, ale nagroda nie wpłynęła w sposób istotny na stan finansowy placówki – tłumaczy prof. Joanna Jędrzejczak, dyrektor Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego. Dodaje, że nagroda została przyznana za realizację innych zadań.
Reklama
Z sondy DGP wynika, że tylko nieliczne organy prowadzące szpitale, np. Urząd Miasta Katowice, nie wypłacają bonusów szefom zadłużonych placówek.
Takie praktyki to pokłosie tego, że dyrektorzy szpitali podlegają pod ustawę kominową, która limituje ich zarobki. I nawet gdy szpital zostanie przekształcony w spółkę, a jej szef odpowiada całym swoim majątkiem za jej wynik finansowy, to i tak jego zarobki będą ograniczone. W zdobyciu dobrych specjalistów od zarządzania spółkami nie pomoże nawet podwyższenie ich maksymalnego wynagrodzenia z czterokrotności do sześciokrotności przeciętnych zarobków.
W Polsce jest niewielu menedżerów od służby zdrowia, którzy podjęliby się ryzyka, jakim jest zarządzanie szpitalem przekształconym w spółkę, przy ograniczeniach kominowych – mówi Tomasz Rek, radca prawny.
Zdaniem ekspertów rządowy plan zmiany formy prawnej szpitali, którego realizacja rozpocznie się w 2013 r., to dobry moment na likwidację archaicznych przepisów. O wysokości zarobków dyrektorów powinny decydować organy prowadzące – dodaje Rek.
Utrzymanie kominówki w szpitalach przekształconych w spółki doprowadzi do patologii, z jaką już mamy do czynienia w spółkach Skarbu Państwa. Tam sztucznie tworzy się spółki córki, żeby prezesi mogli w nich dorobić. Inny sposób to oferowanie im kontraktów menedżerskich.