Podejrzany o przyjęcie największej w historii łapówki były dyrektor Centrum Projektów Informatycznych Andrzej M. spędzi kolejne miesiące za kratami aresztu tymczasowego, a wraz z nim Janusz J., były wiceprezes firmy informatycznej Netline. Prowadzący śledztwo dotyczące e-afery koncentrują się teraz na badaniu roli Wiesława Drożdża, który jako wiceminister spraw wewnętrznych nadzorował pracę Andrzeja M. – dowiedział się DGP.
O przedłużeniu aresztu dla obydwu czarnych bohaterów e-afery zdecydował stołeczny sąd. Zgodnie z decyzją na wolność wyjdą pod koniec września, czyli w areszcie spędzą blisko rok. Według zgromadzonych dowodów jako dyrektor w Centrum Projektów Informatycznych MSWiA Andrzej M. przyjął blisko 5 mln zł łapówek od kilku firm informatycznych starających się o rządowe zamówienia – mówi oskarżyciel z Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie, która prowadzi śledztwo wspólnie z Centralnym Biurem Antykorupcyjnym.
Według kilku niezależnych od siebie źródeł wysiłki śledczych koncentrują się dziś na prześwietlaniu roli Wiesława Drożdża, który jako wiceminister spraw wewnętrznych nadzorował pracę pionu informatycznego. Odszedł on z resortu wkrótce po odwołaniu z funkcji ministra spraw wewnętrznych Grzegorza Schetyny i trafił do PGE, gdzie kierował spółką celową do zbudowania elektrowni atomowej. Niedawno oddał on fotel prezesa EJ1 Aleksandrowi Gradowi i przeniósł się do telekomu Orange.
Dyrektor CPI Andrzej M. zeznaje, że nie podejmował decyzji samodzielnie, tylko je realizował. Problem w tym, że brak jest pisemnej dokumentacji. Jest też na tyle sprytną osobą, że mógł wmanewrować przełożonych i podejmowanie korzystnych dla siebie i zaprzyjaźnionych firm decyzji tłumaczyć tym, że to jedyne rozsądne rozwiązania – wyjaśnia rozmówca DGP.
Reklama
Według zgromadzonych w śledztwie materiałów Andrzej M. przyjmował łapówki od menedżerów dolnośląskiego Netline i dwóch globalnych koncernów: ok. 50 tys. zł od IBM i blisko 2 mln zł od HP. Zarzuty karne usłyszeli także dyrektorzy tych dwóch ostatnich firm. Agenci wyśledzili również, że część nielegalnych dochodów Andrzej M. inwestował w Niemczech dzięki pomocy swojej siostry. Łapówkarskie podejrzenia spowodowały reakcję Komisji Europejskiej, gdyż projekty realizowane przez CPI były współfinansowane ze środków Unii.
Reklama