Michał Tusk w rozmowie z "Faktem" nie ukrywa, że zdawał sobie sprawę z niejasności wokół właściciela OLT Express. Ale podkreśla, że nie dopytywał nikogo o Amber Gold i jego związki z OLT Express. - Normalnie dyskutowałem, czy OLT ma solidne podstawy do samodzielnej działalności. Takie pytanie było oczywiste – żadna firma nie będzie przecież dopłacać bez końca do spółki-córki – dodał syn szefa rządu. O Amber Gold, jak twierdzi Michał Tusk, nie rozmawiał też z ojcem.
Z Amber Gold Michała Tuska nie łączyła żadna umowa. Wykonałem konkretne zlecenia dla linii lotniczej OLT Express i od niej otrzymałem zapłatę za 3 wystawione faktury na 5950 każda plus VAT - poinformował.
Wywiad z Marcinem Plichtą, który przeprowadził Michał Tusk, zdaniem syna premiera nie miał żadnego związku z jego późniejszą współpracą z firmą OLT. Jak podaje, Otrzymałem informację od Prezesa Portu Lotniczego, że OLT Express potrzebuje ludzi i że byłoby zainteresowane kimś takim jak ja.
W firmie OTL syn premiera pracował przy tworzeniu folderu informacyjnego dla pasażerów, tworzył analizy rynkowe oraz zajmował się sprawami prasowymi. Zdaniem Michała Tuska, jednoczesna praca dla OLT i gdańskiego lotniska nie nie godziła w interesy żadnej z firm, a o jego współpracy z tanim przewoźnikiem wiedziało kierownictwo Portu. Jak podkreśla Tusk, nie przekazywał OLT żadnych poufnych informacji. Przesyłał tylko treści oficjalnie dostępne dla wszystkich przewoźników lotniczych.
Michał Tusk powiedział, że jeśli władze lotniska w Gdańsku zdecydują, że musi odejść to tak zrobi.
Na pytanie: Co ojciec-premier mówi teraz synowi? Jak zareagował na tę całą sprawę? Michał Tusk odpowiedział: To nie ma znaczenia. To jest mój problem, a nie jego.
>>>Czytaj więcej: Michał Tusk zarabiał 10 tys. miesięcznie